Najnowsze wpisy, strona 3


milczac
Autor: czaaarownica
01 sierpnia 2016, 20:03

Musi zapanować równowaga pomiędzy tym co się dzieję wokół mnie a tym co jet we mnie. Książę nie odzywa się, a jak ja się z tym czuję? Bardzo dobrze. Jestem maksymalnie zajęta pracą, że nie uciekam myślami do niego, czego nie mogę powiedzieć o Romeo. Od kilku dni ten facet raz po raz pojawiał się w moich myślach. Mało tego nawet pojawił sie pomysł by do niego odezwać się, ale wiem że to absurd, który nic nie wniósł by do mojego życia, więc na myślach tylko się skończyło. Bynajmniej z mojej strony bo dzisiaj on napisał... niby nie znaczące co tam.... nie mam z nim najmniejszego problemu. Nawet jest mi go troszkę żal, że spotkał na swojej drodzę taką kobietę jak ja... która będąc z nim nigdy nie była dla niego...

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: cała prawda o mnie  
31 lipca 2016, 22:08

Droga AM.

Zmuszasz mnie do zatrzymania się, zastanowienia się nad moim własnym życiem. I wiesz co? Masz rację! Kiedy źle się dzieję w moim zyciu kiedy moja wrażliwość jest na wierzchu robię kilka kroków w tył. Odtrącam wtedy wszystkich i wszytsko by nikt nie zobaczył, nie zobaczył, że i ja mam uczucia, że potrafię płakać, że mogę mieć gorszy dzień.... wiesz cholernie trudno pokazać słabość w świecie, gdzie jestem odbierana jako osoba pozytywnie nastawiona do życia, wiecznie uśmiechnięta i przede wszystkim radząca sobie ze wszystkim. Stworzyłam z siebie takiego robocika, który ze wszystkim sobie poradzi, który nikogo nie potrzebuję, który nie poprosi o pomoc bo to oznaczało by pokazanie słabości.  przecież mi nie wolno! Muszę wszystko wiedzieć, muszę dobrze wyglądać, muszę być doskonała, bo tego ode mnie oczekują... na pozór silna a w środku jakże delikatna... moja nadwrażliwość... próbuję czerpać z tego siłę by nie zwariować. Wmawiam sobie, że nikogo nie potrzebuję. Ale im bardziej odpycham innych od siebie to tak bardzo wtedy chcę by oni byli! Nie potrafię im tego powiedzieć bo boję się odrzucenia, z góry zakładam, że i tak oni wszyscy mają to gdzieś, ze tylko zadają mi cios, który raz za razem staje się moim nokautem. Wiem, że to jest chore, ale całe życie musiałam być dla kogoś, ta silna... piękna, mądra... idealna.... ale przez to wszystko czuje się cholernie samotna.... tak bardzo chciałabym żeby ktoś dojrzał moje wewnętrze piękno, a nie tylko ładną lalę... boję się, że każda potencjalna osoba chcę mnie tylko skrzywdzić i dlatego staram się być gruboskórna, odporna, odporna  z wierzchu...uciekam do swojego azylu, gdzie tu mogę zrzucić ten cały syf, który kreuję moją osobę... tyle razy sie zawiodłam...
 Choć co do mojej intuicji, mam ją i nie podpisałabym ją mianem fantazja....

 

Bardzo Ci dziękuję, że jesteś i proszę zmuszaj mnie dalej tak jak do tej pory to robisz!

milczac
Autor: czaaarownica
30 lipca 2016, 22:32

Dlaczego odbieram od księcia telefon? Bo gdzieś w głębi mnie moja intuicja podpowiada mi, że kiedyś będzie nam dane być  razem. Nie za rok, dwa...ale za ładnych kilka lat.... czuję, że tak będzie i nie jest to, że próbuje się sama przed sobą wytłumaczyć..... mimo, że nie znam tego człowieka, mimo, że nie chcę z nim być ten głos który jest we mnie tak mi mówi...a on nigdy się nie myli... w każdym bądź razie nie mam zamiaru zaprzątać sobie tym główki. Teraz cel jest jeden eliminacja toksycznych ludzi. Choć z drugiej strony zadałam sobie pytanie dlaczego właśnie w ten sposób się zchowuję, że kiedy jest źle i niedobrze odrzucam wszystkich od siebie... nie chce nikogo...choć tak naprawdę tego nie chcę...

milczac
Autor: czaaarownica
28 lipca 2016, 20:55

Wczorajszy dzień wygrałam, ale dzisiaj znowu uległam i odebrałam. Nienawidzę samą siebie za to! Aczkolwiek ten telefon znowu otworzył moje oczy, które nie wiem dlaczego nadal są szeroko zamkniętę.... Mój książę opowiadał mi, że ma problemy z żoną... że musiał jej obiecać... obietnica, przecież ON nikomu nic nie obiecuję - bynajmniej mi tak zawsze powtarzał.... zapytałam się jakby miał na jednej szali moje dobro, a na drugiej swoję... odparł, że bronił by siebie... Judasz!!! Tak jak mu już powtarzałam myśli tylko i wyłącznie o sobie. A ja naiwna wierzyłam, chciałam wierzyć w coś.... czego nigdy nie było i nie będzie. Znowu klęska... ale w momencie kiedy rzucił mi słuchawką bo żona się dobijała... wiedziałam już, że nie mogę odebrać, że muszę być silna. Wiem, że wielokrotnie to pisałam, ale za dużo krzywd się wydarzyło, ON za dużo mnie skrzywdził.... musze walczyć o siebie, chcę zawalczyć.... nie ogarniam.... dzisiaj ostatnie łzy wylałam przez niego, jeszcze nie wiem skąd wezmę w sobie siły bo od dłuższego czasu jadę na rezerwię...ale już nie pozwolę być z człowiekiem, który jest pozbawiony kręgosłupa moralnego - tak jak ja.... bo tak naprawdę byliśmy siebie warci.... choć mimo, że powtarzał mi dzisiaj że jestem w jego głowie... schowa mnie głęboko a jak z żoną nie wyjdzie - wyjedzie z kraju sam....by chronić mnie przed nim samym....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: wspomnienie przeszłości  
28 lipca 2016, 03:11

...w przeciągu dwóch tygodni po rozstaniu Romeo odzywał się tylko służbowo, tj odnośnie swoich rzeczy. I ja za wszelką cenę starałam się być opanowana, nie zdradzać żadnych emocji, być dla niego obca.... udawało mi się to. Czułam, że jemu pali się grunt pod nogami, że żałuję swojej decyzji....a ja wiedziałam, że już nigdy mu nie pozwolę być tak blisko jak był, że już sobie nie pozwolę...zaparłam się w sobie mimo, że nadal czułam pustkę niespełnionych oczekiwań - zawód! Było to dla mnie zbyt wielę... w tym czasie skontaktowała się ze mną żona księcia. A ja wtedy taka samotna, zagubiona odebrałam telefon... rozmawialiśmy... wiedziała ona o tym co się dzieję u mnie bo książę ją poinformował. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Wtedy mnie to nie interesowało. To tak jakaby człowiek stracił na jakiś czas zdolność logicznego myślenia, czułam się jak laleczka z porcelany, która miała być twarda a okazała się skłonna do manipulacji.... Książę nalegał bym do nich przyjechała na weekend... potrzebowałam tego, nie chciałam być sama ale z drugiej strony, jechać do domu, do kobiety, która przez tyle lat była moją cichą rywalką wydawało by sie absurdem.... jednak nie wtedy.... wsiadłam w samochód i pojechałam....

milczac
Autor: czaaarownica
27 lipca 2016, 21:10

Dzisiaj kolejna próba, znowu testowałam swoje zaparcie by nie odebrać od niego telefonu....ale ON dzwonił...jakby nigdy nic...zna mnie, wie, że wielę mnie kosztuję to wszystko a mimo to cały czas nie pozwala o sobie zapomnieć. Milion razy zadawałam sobie pytanie po co to wszystko? Po jaką cholerę mnie dręczy i męczy? Rozumiem, że w chwili mojej słabości popełniłam błąd i połączyło mnie  coś z jego żoną, jak również się okazało że i z nim.... ale dlaczego ON się nade mną pastwi? Dzwoni jakby nigdy nic...ten jego śmiech ironiczny, te jego absurdalne odzywki doprowadzają mnie do szału....ale ta cholerna część która jest we mnie i która tak do niego należy pragnie tego, pragnie go usłyszeć.... Zauważyłam, że ON wydobywa ze mnię tą złą stronę.... krzyczę na niego, mówię takie słowa, których z pewnością nikomu bym nie powiedziała...żeby wiedział jak to jest z tej drugiej strony...jak to jest kiedy się cierpi.... płacę wysoką cene za kilka chwil.... za doznanie cudownego uczucia...ale chcę się z tego wyleczyć!! Nie chce go w sobie czuć, jego obecność... przeraża mnie to wszystko.... tyle głupstw już popełniłam i już na to nie mogę pozwolić.... i dlatego powiedziałam, że już nigdy mnie nie zobaczy....i ma do mnie nie przyjeżdżać bo inaczej spełnię swoją obietnicę mu daną...

milczac
Autor: czaaarownica
26 lipca 2016, 22:01

Dużo kosztuję mnie powrót do niedawnych wydarzeń.... wspomnienia wróciły tak jakby to było zledwie kilka chwil wcześniej.... doprowadza to, że śnił mi się Romeo... człowiek, którego poznałam , który zrobił na mnie duże wrażenie, a nie despota, który z dnia na dzień kiedy starałam sie by nasze wspoólne życie było idyllą pokazał swoje prawdziwe oblicze.... dzisiaj również demon z przeszłości doprowadził mnie do drżenia rąk... strach, paraliż spowodował, że zadzwoniłam do księcia....ON o nim wiedział, oczekiwałam słów, które mnie uspokoją, a tym czasem były wyznania.... moje...jego.... ON twierdzi, że mnie kocha! Ale ja już nie pozwolę znowu dać sie zmanipulować... omamić słową, bo to tylko słowa.... bez pokrycia, a mimo to w głąb gdzieś jakaś cząstka mnie tak cholernie chcę w to wierzyć....i znowu zaparcie, chowam się przed nim, by mnie nie skrzywdził, by mnie znów nie upokorzył...

milczac
Autor: czaaarownica
25 lipca 2016, 14:13

....pierwsze dni po rozstaniu z Romeo były dla mnie ciężkie. Nie dlatego, że go już nie było choć czekałam na niego, na cokolwiek...ale dlatego, że chciałam pokazać, że w tym zakłamanym świecie można być uczciwym, że można dawać nie oczekiwać niczego w zamian - taka moja mała utopia....ON był wtedy przy mnie, słuchał kiedy milczałam, kiedy płakałam i kiedy przeklinałam cały swój świat.... nie negował mojego zachowania, pozwalał mi się wypłakać.... bo tylko tyle mógł...bo ja go nie dopuszczałam do siebie, nie mogłam.... bo przecież rok temu powiedział, że będzie szczęśliwy kiedy i ja będę. Chciałam za wszelką cenę pokazać mu, sobie, że można,.... że po zaznaniu nieba na Ziemi można jeszcze ułożyć sobie życie - fakt bez fajerwerków.... ale w końcu ON miał być szczęśliwy.... i ja z dnia na dzień będąc z Romeo uwierzyłam, że można tak zyć.....pomimo, że książę cały czas był w moim sercu - zamknięty....ten rok zmienił jego zmienił również mnie.... i choć tak należący do siebie staliśmy się sobie obcy.... przez rok nie byłam dla niego, jego.... zachowałam uczciwość względem Romeo.... ale kiedy tabletki na uspokojenie już nie zdawały swojej funkcji padł pomysł bym przyjechała do niego, do domu księcia....