milczac
14 maja 2015, 20:46
Zastanawiałam się jak to by było gdybyśmy byli ze sobą razem... ja i mój książę....gdybym trwała przy nim, mimo wszystko.... być tą drugą...jak przyjaciel? udając, że nic więcej pomiędzy nami nie ma... oszukując i przy tym krzywdzić.... przyjaźń między kobietą, a męźczyzną....istnieję....dopóki tego się nie popieprzy...
Dzisiaj kolejny dzień jak go nie słyszałam, mimo, że dzwonił....raz.... sms....a ja bez echa.... tyle mnie to kosztuję.....podałam się....codziennie rano patrzę na siebie i widzę kobietę przegraną, niechcianą....kobietę, która cierpi, a mimo wszystko ma nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że zapuka do moich drzwi, weźmię w ramiona i już nigdy mnie nie zostawi....czy ja aż tak wielę wymagam? Rozumiem, że nie zawszę jest tak jakbyśmy tego chcieli, ale każdy z nas ma prawo do szczęścia, do walki o nie....a ja co? Nie mogę zrozumieć, że i jemu tak łatwo przyszło pogodzenie się z moją utratą...czy to miłość?? Pragnienie czyjegość szczęścia, wbrew własnemu...ja chcę jego szczęścia, ON podobno mojego....ale dlaczego nie razem? skoro się uszczęśliwiamy.... uszczęśliwiamy się nie będą razem, absurd.... wiem, że ON zawszę będzie we mnie, częścią mnie.... miłość czy przekleństwo?
Dodaj komentarz