Archiwum luty 2017


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: ból   inkubator   serwisant   rozstanie  
27 lutego 2017, 10:34

Miarka się przebrała kiedy usłyszałam, że jestem inkubatorem. Tak właśnie, jestem tylko albo aż inkubatorem...a on serwisantem. W głowie mi sie nie mieści jak tak można powiedzieć o matce swojego dziecka!!! A ja głupia łudziłam się, że może coś z tego jeszcze wyniknąć, tak zakochana jestem, ale ten człowiek nie zasługuję na to by go kochać, tak samo jak nie zasługuję na to dziecko, na moje dziecko.... serce mi pęka ale musze go wyrzucić ze swojego życia, dzisiaj zablokowałam go w telefonie, nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale muszę coś zrobić bo inaczej zwariuję!!! Usycham z tęsknoty i ta obsesyjna myśl o nim...ale on ma mnie i dziecko gdzieś, to już dwa tygodnie jak się nie pyta o maleństwo...wszystko pokazuję mi, żebym go wyrzuciła, wyrzuciłą ze swojego życia.... tylko czy potrafię, kiedy maleństwo codziennie przypomina mi o nim.....

milczac
Autor: czaaarownica
17 lutego 2017, 13:53

W walentynki pojechałam po ojca dziecka bo na drugi dzień mieliśmy jechać do lekarza. W jakiś sposób cieszyłąm się choć bałam się bo rano zepsuł mi humor. Dał mi różyczkę tak od niechcenia, że nie miałam najmniejszej ochoty jej przyjąć. Oczywiście pokłóciliśmy się. Zarzucił mi, że wrobiłam go w dziecko. Boże jakie to upokarzające było. Strasznie ciągnie mnie do niego, ale on jest zły, boję się go....rozum mówi żebym odpuściła, ale serce....serce biję dla niego...

milczac
Autor: czaaarownica
13 lutego 2017, 21:53

Przeżyłam spotkanie z nim. Spędziliśmy wspólnie noc, tak cudownie było przy nim zasnąć a jeszcze bardziej sie przy nim obudzić. Wiem, że jest draniem ale ja go kocham, czy to coś złego? Wiem, że nie powinnam się godzić na namiastkę szczęscia, ale tak bardzo tego potrzebuję. Choć dzisiaj jak go odwiozłam do domu wracałam ze łzami w oczach. Bo źle znowu dobrał słowa, a ja zamiast mu coś powiedzieć, stać mnie było tylko na łzy... napłyneły mi do oczu a on nazwał mnie beksą! Tak jestem beksą bo jestem w ciąży! Jestem taka wrażliwa, ale on jakby tego w ogóle nie dostrzegał, odejchałam na piskach opon, co prawda zreflektował się, zadzwonił i przeprosił i tyle co go słyszałam, a tak liczyłam na nic nie znaczące dobranoc.... muszę, ja naprawdę musze się uwlonić z jego macek bo oszaleję...ciągnie mnie do niego ale przy tym mnie rani...a ja nie chcę być tylko przez chwilę i na chwilę, dla jego przyjemności.... nie chcę! Boli mnie to!!! Nawet jak miałabym sama wychować dziecko, nawet jakby dziecko miało nie poznać prawdy o swoim dziecku... muszę sie od niego uwolinić by zacząć żyć.... w cieniu swojego własego szczęścia....

milczac
Autor: czaaarownica
12 lutego 2017, 15:07

Ostanie dwa dni spędziłam z ojcem mojego dziecka. Był czuły, kochający.... mówił że mnie kocha...a ja pragnęłam tego, jego bliskości i czulości....chciałam zatrzymać tą chwilę, choć wiedziałam, że jak wrócimy do domu, każdy do swojego znowu dopadnie mnie rzeczywistość. Choć długo czekać nie musiałam, bo już jak wracaliśmy on stał się dla mnie oschły, zimny, wręcz chamski. Powiedział, że mówił mi to tylko dlatego, że ja to chciałam usłyszeć, że on tego nie potrzebuję, nie potrzebuję mnie, bliskości.... okrutne a jakie prawdziwe. Znowu cios. Z kamienną miną przyjełam tą i tylko zdołałam wyszeptać by odwiózł mnie do domu.... nie chciałam płakać, nie chciałam mu pokazać, że on nie jest mi obojętny! Ale tak musi się stać, bo jak można tak potraktować kobietę, która na niedługo urodzi jego dziecko? Kiedy byłam już sama u siebie w domku, w ocy obudziła mnie piosenka z mojego telefonu... kochany Bryan Adams.... i słowa piosenki...all for love... może by mnie to nie zdziwiło ale na wyświetlaczu było jego zdjęcie, te która dawno usunęłam.... rano sprawdziłam telefon, nigdzie tego zdjęcia nie było.... tak jak sen o jego matce, która nie żyje od 10 lat.... powiedziała mi, żebym się nie zmieniła, bo on potrzebuję takiej kobiety jak ja....tylko sam musi to zrozumieć... obłęd.

Za godzine mam po niego jechać, jutro znowu wizta u lekarza.... a ja szczerze mówiąc nie mam ochoty go widzieć, nie chcę już przez niego cierpieć, bo to odbija się a diecku, a ono nie zasługuję na to!!! Nie zasługuję na takiego ojca!!!!

milczac
Autor: czaaarownica
06 lutego 2017, 12:25

Jak wyzbyć sie tego co czuję? Jak mam zapomnieć skoro codziennie rosnący brzuszek mi o nim przypomina? Łpię sie na tym, że czekam aż zadzwoni, napiszę.... wczoraj zadzwonił, dzisiaj również ale jest dla mnie obcesowy... czy mi naprawdę tak trudno uwierzyć że pomiędzy nami to koniec? Przecież sama mu powiedziałam, że to definitywnie, że powrotu nie będzie.... amimo tego tęsknie za nim... z człowiekiem przez którego wylałam tyle łez, który mnie krzywdził, a mimo tego ciąglę czekam...

milczac
Autor: czaaarownica
05 lutego 2017, 19:00

Wczorajsy sms-es od ojca mojego dziecka wprawił mnie w osłupienie. Chciał przyjechać, pytała się czy ja chcę.... A czy ja chciałam? NIe byłam pewna czy chcę go widzieć, ale nie dlatego, że nie chciałam ale dlatego, że bałam się, bałam się że znowu mnie skrzywdzi... przecież robił to codziennie.... ale jednak czułam, że powinnam się zgodzić, więc dyplomatycznie odpisałam, że jasnę, że zawszę może przyjechać.... więc jak napisałam tak też się stało. Przyjechał, chciał pogadać, ma problemy...ale któż z nas ich nie ma, wysłuchałam ale starałam się nie zdradzać swoich uczuć, swoich lęków... a on nijak podchodził do tematu ciąży, niby zapytał się jak się czuję, niy dotknął brzuszka, ale ja jakoś tego nie czułam, niby byłtak blisko mnie, ale jakże daleko, nie ukrywam, że mam wielki żal do niego..... ale mimo wszytsko został na noc. Chciałam tego,, bardzo potrzebuję bliskości, przytulenie, a on był przeciez nie tak dawno tak mi bliski, dla niego chciałam rzucić cały mój świat, zrobić rewolucję w swoim życiu by być z nim... na dobre i na złe.... ale rano znów był on ten prawdziwy, zły... chamski..... aż w pewnej chwili zapragnąłam by pojechał, porzyczył pieniądzę i tyle go widziałam... teraz pytam samą siebie ile w tym było jego, jego potrzeby bycia ze mną jak sam deklarował a ile potrzeby ratowania swojego tyłka.... w każdym bądź razie nie odezwał się do mnie już.... mamy i tak zobaczyć się w środę, mam do niego jechać na noc, bo w czwartek mam lekarza....zakaźny, poradnia genetyczna, a później mały wypad do Gdańska.... cieszę się na ten wyjzda, nigdy nie byłam w Gdańsku....

milczac
Autor: czaaarownica
04 lutego 2017, 11:18

 

Czas kiedy kobieta jest w ciąży powinna spezać radośnie, cieszyć się tym stanem, a ja z trudem powstrzymuje łzy. Jest mi bardzo ciężko, ale nie dlatego że sobie nie radzę jako kobieta, bo póki co ogarniam sytuację ale dlatego, że jestem sama.... Żadna kobieta w stanie błogosławionym nie powinna przechodzić tego co ja... doznałam odtrącenia, tak jakbym sama zaszła w ciąże, bo tak wnioskuję, że ojciec dziecka mało poważnie a tym samym odpowiedzialnie się zachował, zostawił nas, a to boli, bo kto normalny zostawia kobietę w ciąży? Zwłaszcza jeśli pod sercem nosi się własne dziecko....po kilku dniach po rozstaniu dowiedziałam się, że przez kilka lat byłam zdradzana, okłamywana, że moje życie, które myslałąm, że je mam i o zgorzo myślałam, że jest moje okazało się iluzją.... rodzice się mnie wyrzekli bo jakbym zrobiła coś zlego? Czy to źle, że zapragnęłam mieć rodzinę? Swoje szczęście? Widocznie mi nie jest dane bycie z kimś, zyć tak jak większość naszego społeczeństwa, mam być antyspołeczna? Nie rozumiem. Jest mi źłe i nie mam sie do kogo odezwać, samotność jest okrutna, zwłaszcza teraz.... boję się, że dopadnie mnie jakaś depresja, nie ogarniam tego wszystkiego, chyba już nie mam sił, bynajmniej na tą chwilę.... bo jak mam się po tym wszytskim podnieśc? Ktoś by powiedział, że mam dla kogo, tak wiem. Mam swoje małe szczęście, ale mimo wszytsko brak mi ciepła, poczucia bezpieczeństwa....

milczac
Autor: czaaarownica
03 lutego 2017, 19:34

Wczoraj rano ojciec dziecka oznajmił mi, że nie będzie ze mną na badaniu bo musi być w pracy i nie da rady...ech...no tak, znowu praca. Nie ukrywałam, że zrobiło mi się przykro co mu powiedziałam, bo co jak co nie chcę nas ok,  ale dziecko? Tym swoim surowym tonem odparł, że nie będzie go i dlatego nie jesteśmy razem...hmm... ok..... skwitowałam, że jednak nie tracę nadzieji.... i słusznie jak się okazało, pojawił się.... mimo, że jego widok sprawia mi ból to cieszę się na jego widok, w końcu we mnie jest część jego....choć nadal nie wiem co zrobię jak urodzę, czy dziecko ma mieć jego nazwisko, czy w ogóle podać go jako ojca..... jefno jest pewne jestem samotna, hormony buzują, ciąglę płaczę i ta cholerna potrzeba bycia..chciałabym żeby ktoś mnie przytulił...