Archiwum 15 lipca 2015


milczac
Autor: czaaarownica
15 lipca 2015, 20:03

Siedząc na tarasie nawet nie zauważyłam kiedy myślami przeniosłam się do mojego księcia. Sądziłam że już mam to za sobą...ale to do mnie wróciło.... Wróciło wspomnienie kiedy ON był taki "normalny" mój biedny mały misio.....może to dlatego że zaprzątałam sobie myśli pozerstwem ludzi, otoczenia...w którym żyje....i tak bardzo zastęsniłam....za tym co miałam. Za taką normalnośią...kiedy uśmiech był uśmiechem szczerym a nie kamuflażem by tylko się nie zdradzić....jakby było to coś złego....dlaczego lubimy utrudniać sobie życie....robimy większości przypadków to czego tak naprawdę nie chcemy....czy na tym polega życie....na hierarchii łańcucha....wygra ten najsilniejszy.... Pokazanie swoich słabości....wrażliwości to jest ujma? 

milczac
Autor: czaaarownica
15 lipca 2015, 00:39

Nie ma nic gorszego kiedy ukochana osoba zadje nam ból. Niczym niewidzialny sztylet przebija nas na wskroś.....raz po raz sprawiając że wijemy się w cierpieniu.....również niewidzialnym....dla osoby, która nas krzywdzi....bo jest obojętna na nasz ból, że przez nią brak nam tchu..... Czym się kierują takie osoby....mowa teraz o tych, którzy z premedytacją zadają raz za razem.....czy czerpią z tego siłę? Czy to objaw że są psychopatami? Do tego dorzucić, że zarzekają się, że bardzo kochają.....że nie wyobrażają sobie życia bez nas.....typowy choleryk......hmmm....skoro tak...powinni się leczyć....przestać krzywdzic.....no ale oni sobie bie zadają z tego sparwy...wręcz odwrotnie....to z nimi jest wszystko w porządku.....a my normalni -chorzy..... Cóż się dziwic skoro normalność w tych czasach jest nienormalna.....