15 lipca 2015, 20:03
Siedząc na tarasie nawet nie zauważyłam kiedy myślami przeniosłam się do mojego księcia. Sądziłam że już mam to za sobą...ale to do mnie wróciło.... Wróciło wspomnienie kiedy ON był taki "normalny" mój biedny mały misio.....może to dlatego że zaprzątałam sobie myśli pozerstwem ludzi, otoczenia...w którym żyje....i tak bardzo zastęsniłam....za tym co miałam. Za taką normalnośią...kiedy uśmiech był uśmiechem szczerym a nie kamuflażem by tylko się nie zdradzić....jakby było to coś złego....dlaczego lubimy utrudniać sobie życie....robimy większości przypadków to czego tak naprawdę nie chcemy....czy na tym polega życie....na hierarchii łańcucha....wygra ten najsilniejszy.... Pokazanie swoich słabości....wrażliwości to jest ujma?