19 lipca 2015, 19:51
Już myślałam że ON o mnie zapomniał, że przestałam dla niego istnieć.....i ten fakt sprawiał, że czułam się nie fajnie.....ale nie.....nic z tych rzeczy...napisał do mnie...niby nic wielkiego....bo pisał z zapytaniem czy długo zamierzam milczeć....że powinnam się już odezwać....bo przecież to nic nie kosztuje.....tak...jasne....nic mnie to nie kosztowało....steki wylanych łez....nieprzespane noce....chodzenie z okna do okna czekając....czekając sama nie wiem za czym.....a dla niego to nic....ta wiadomość obudziła tlumione we mnie uczucia, które chciałam za wszelką cenę w sobie zagłuszyć.... Już myślałam że mi się udało....ale ON cały czas siedzi we mnie....nie wiem w jakim kontekscie jest ON tam usadowiony....jako stara miłość- ta jedna jedyna....i niepowtarzalna....czy też przestroga na przyszłość.... Mam mętlik....podparty dziwnym spokojem...choć bywają momenty że w środku czuję ukucie, ukucie że coś miałam a jednak sama przyczyniłam się by odeszło......