Archiwum grudzień 2015


milczac
Autor: czaaarownica
31 grudnia 2015, 15:08

Koniec roku zawsze powoduje u mnie chwilę refleksji....każdy z nas z pewnością stwierdził jak ten rok zleciał.. Fakt czas leci nieubłaganie... Moge stwierdzić że ten rok był cholernie ciężki ale czy zły? Nie. Zawsze mogłoby być gorzej....w każdym bądź razie jestem gdzie jestem...w sumie to nawet dokładnie nie wiem gdzie....siedzę obtulona w szlaftok z roztarganymi włosami...rytualnie sprawdziłam pocztę na której oczywiście nic nie było...och ta nadzieja nadal ją mam. Ale czy właśnie na tym nie polega życie? Dzięki jej nie zwariowalam...tęsknię za Romeo...bardziej niż mogłabym się spodziewać...i karmię się tym że i on może przez chwilkę o mnie pomyśli...nie tylko kiedy będzie czyscil mojemu kotku kuwete.......szczęśliwego nowego roku mimo wszystko

milczac
Autor: czaaarownica
30 grudnia 2015, 10:37

Wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Że ja nadal czekam! Mam nadzieję, że zrobi cokolwiek, że zawalczy o nas...że okaże skruche....że odezwie się...wchodze co chwilkę na pocztę mailową choć wiem, że nic tam na mnie nie czeka...mimo że powiedział mi że poczeka jak ja się odezwę pierwsza....ja nadal karmię się nadzieją...nadzieją na niemożliwe! Ale czy tak nie powinno być że jeśli się kogoś naprawdę kocha to powinno się zrobić wszystkoby druga osoba wiedziała że jest gdzieś tam w świecie osoba, ktora kocha, czeka...tęskni...??? Czy ja mam jakieś spaczone spojrzenie na to wszystko? Naprawdę nie ogarniam tego. Oglądam jego zdjęcia....jest taki nieidealny ale mój!!! Jego rysy twarzy - znam je na pamięć. Katuje się wiem. Ale inaczej nie potrafię. Nie w tej chwili. Chciałabym naprawdę przestać istnieć. Stać się niewidzialna. Bez żadnych uczuć - czegokolwiek. Ale tak nie można. Nie da się! Ale jest plus tej sytuacji. Teraz mam 200% pewności że książę jest już przeszłością definitywnie zamknięta. Bo jeszcze do niedawna pewnie by przeszło mi przez myśl by do niego napisać...ale teraz nic z tych rzeczy...Romeo siedzi mi w główce....mam pewność, swoją pewność....kiedy na cokolwiek jest już za późno....moje małe szczęście.....czy ja już doszczętnie oszalałam? Młoda, atrakcyjna, inteligentna kobieta....a czuję się jakbym miała milion lat....miłość potrafi dać skrzydła ale również potrafi zrzucić człowieka na samo dno....ja właśnie jestem....na dnie....z czerwonym nosem, opuchniętymi oczyma....i to na własne życzenie!!! 

milczac
Autor: czaaarownica
30 grudnia 2015, 08:28

Jak przebiegło nasze rozstanie? Rozmawiałam z nim. Raczej próbowałam żeby powiedział mi całą prawdę. Już w ciągu dnia przez telefon powiedziałam że zawiodłam się na bliskiej osobie. Że kłamstwo boli, że tego nie potrafię wybaczyć! A on mi już wtedy powiedział że nigdy mnie nie okłamał. Że nasz związek chcę zbudować na porządnych fundamentach...że jest względem mnie uczciwy...a ja znalazłam ten kwit, później dragi.....chciałam nie mówiąc mu nic o tym by mi to wyjaśnił, żeby się przyznał...ale on nic nie powiedział, nic na ten temat....a po drodze wyszły inne kłamstwa.....poprosiłam żeby jechał do domu do siebie...z początku nie chciał...chciał poczekać w aucie....ale byłam nieugieta....powiedział że mnie bardzo kocha, że przeprasza....ja też mu odparłam że jest dla mnie wszystkim...ale kłamstwo boli....pojechał..napisał że prosi o wybaczenie...ja mu odpisalam żeby złożył swoim bliskim ode mnie życzenia świąteczne....później zadzwoniłam bo się martwilam - wiem głupia ja.....rozmawialiśmy spokojnie....jakby nigdy nic....wsiadłam do samolotu.....i kontakt urwany...poza tym, że na drugi dzień puścił mi dzwonka- prwnie się pomylił....i teraz ja siedzę, płacze, tęsknię....a on ma wyjebane...milczy tak jak ja....

milczac
Autor: czaaarownica
29 grudnia 2015, 16:42

Pół roku! Pół roku dzisiaj mija jak po raz pierwszy zatraciłam się w spojrzeniu Romeo. A mogło by być tak pięknie. Jak widać sielanka nie była nam dana, mi nie była dana..... Mimo wszystko mam ambiwalentne uczucie..... Z jednej strony cholernie za nim tęsknię bo dobrze było mi z nim. Był dla mnie bardzo ważny....pokochałam go za jego wady- dziwne? Ale jakie prawdziwe! Brakuje mi jego nietozgarniecia i zrzedzenia....ale z drugiej strony nie mogę wybaczyć mu kłamstwa. Bo jak można być z kimś takim? Ufamy a tu klops....w jednej chwili wszystko sie sypie...jak domek z kart...Romeo nadal milczy więc jest jak przypuszczałam, zauważył brak woreczka z anielskim pyłem i jest zły. Zły na mnie. Bynajmniej teraz wiem ile jest warta jego miłość do mnie - gram ścierstwa heh boli nie ukrywam tego ale co ja mogę? Znowu ulokowałam uczucia nie tam gdzie trzeba! Cierpie bardzo. A tak niedawno powiedziałam Romeo, że w związku powinniśmy kierować się sercem. Tym co ono nam podpowiada. Ja tak robiłam by odsunąć od siebie moją dumę...ale teraz nie potrafię jej na bok odsunąć. Bo przecież nie ja nawaliłam. Nie tym razem! Przez to nawet nie wiem jak ma się mój pupil - jest u niego pod opieką. On wie, że prędzej czy później zgłoszę się po kotka....więc może mieć wyjebane by cokolwiek zrobić w tym kierunku....i nie walczy....widocznie uważa że nie jestem jego warta.... Chcę znów mi się wyć!!!! Ale nie mogę. Już nie chcę płakać. Za bardzo bolą łzy....

milczac
Autor: czaaarownica
29 grudnia 2015, 08:10

Byłam u niego. W domu straszny syf. A i on też był mało ogarnięty. Nie. Wyglądał strasznie. Twarz miał pokrytą zmarszczkami i wyglądał na dużo więcej niż na te 43lata które ma. Leżał w łóżku bez życia w sobie. Podejrzewałam że był pod wplywem alkoholu lub narkotyków. Był względem mnie obojętny. Ta dobrze znana mi obojętność. Rozmawiałam z jego siostrą. Powiedziała żebym go nie zostawiała. Bo to po naszym rozstaniu - zaczął się staczać..... Ale to był tylko sen! Śniłam dzisiaj o nim. Na przemian bo kiedy się budziłam moje myśli biegły do niego. Zastanawiam się czy on w ogóle o mnie pomyśli. Choć przez chwilkę....nie odzywa się do mnie. Czy mu to poszło na rękę? Ja nie potrafię wyzbyć się go z mojej głowy, myśli, snów, serca....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: ból   zdrada   rozczarowanie   kłamstwo  
28 grudnia 2015, 12:43

Jeszcze tydzień temu tulił mnie w swoich ramionach. Patrzył się na mnie swoim cudownym spojrzeniem- zarezerwowanym tylko dla mnie. Tak byłam szczęśliwa. Mówił, że mnie kocha...że jestem jego życiem. Że pragnie tylko mnie!!! Czy to też była iluzja? To wszystko? To pół roku nic dla niego nie znaczyło? Na samą myśl skręca mnie. Nie ogarniam tego. Nie mam już sił. Tak mu ufałam!!! Bezgranicznie. Mimo swoistego lęku chciałam go. Być znim. Dla niego małymi kroczkami zmieniłam siebie. Swoje zasady. Bo czym one są w obliczuuczucia, miłości?! Czy w dzisiejszy czasach już nie mamiejsca na miłość? Powiedział że za bardzo go kocham, że był mnie pewny że nikomu nigdy jak mi nie ufał. Więc dlaczego to spieprzył???? Co ja mu takiego do cholery zrobiłam???? Nieba bym mu uchyliła. Chciałam tylko wzamian żeby mnie kochał. Żeby był uczciwy. Widocznie wygórowane wymagania mam. Nie te czasy. Ludzie już chyba nie chcą by ktoś ich kochał, dbał. Z pewnością nie on!!!! Wiem, że tak dalej nie może być bo wykończe się. Serce z żalu i rozczarowania osłabia całą mnie. To wszystko odbiera mi sens....i tyl pytanie dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił?????

milczac
Autor: czaaarownica
28 grudnia 2015, 08:12

Zakazany owoc najbardziej kusi. Tak Romeo się argumentował. Skoro nie mógł w jego mniemaniu pić czy też ćpać więc pokusa była większa. Żałosne. Bo przecież zdrada też jest mierzona w tych kategoriach. I to daje nam przyzwolenie żebyśmy zdradzali? Z pewnością nie! On jest pozbawiony kręgosłupa moralnego! Pieprzony egoista! Nie mam pewności że i tego nie uczynił bo skoro nie wolno....a on ma takie a nie inne myślenie.....cholernie to boli....kolejna noc kiedy bije się z myślami....tak chcę- pragnę przestać cokolwiek odczuwać....ale nie! Czuję wszystko z dwojoną siłą. Zamykam oczy i widzę go. Ale teraz jest tylko jeden obraz- ten ostatni jak siedzi a ja wręcz błagam by przyznał się, powiedział że mam ten pieprony woreczek....ale nie...siedzi, patrzy się i jego usta, jego usta są wygięte w dziwny grymas....tak dziwnie, że aż się boję....

milczac
Autor: czaaarownica
27 grudnia 2015, 20:07

Zimny wiatr raz po raz mroził moją twarz chłodząc moje łzy, które splywając robiły swoje wlasne ścieżki.  Płatki śniegu bezwiednie opadały na mnie a ja siedziałam na ławce i chciałam stać się pieprzoną królową lodu. Przestać czuć! Stwardnieć, uodpornić się. Cokolwiek byleby sobie ulżyć. Ale i to nie pomaga. Mimo zimna które było bardzo odczuwalne moja twarz rozpalona, oczy wpatrzone wprosto przed siebie i tylko serce, które raz po raz z bólu zabiło dawało jakiekolwiek oznaki życia. I w głowie myśl...oszukał mnie, oszukał z premedytacją....później po tym jakby nigdy nic rozmawiał ze mną....musiał nieźle się przy tym bawić- moim kosztem! Wiedział jaki mam stosunek do pewnych spraw tj narkotyków obiecał mi a mimo to brał...pisał do przyjaciela że testuje nowy specyfik na ich spotkanie a mi pieprzyl, że leczył się - zatoki. Cholera!!! Tandetna wymówka. Splawial mnie by móc pić, ćpać....a ja mu ufałam....zaprosiłam pod swój dach...dałam siebie....po prostu nie mogę uwierzyć jak ze mnie zadrwił....do tego milczy...byłam na poczcie a tam cisza....nie wiem czego się powinnam spodziewać. Widać że latwo przyszła mu rezygnacja...obojętność...tak! Tym mnie ostatnio karmił....