Archiwum lipiec 2015, strona 2


milczac
Autor: czaaarownica
12 lipca 2015, 15:41

Nie wierzę w zbieg okoliczności, uważam, że wszystko co nas spotyka ma jakiś cel.... tak samo można powiedzieć o ludziach.... czy my się zmieniamy? Czy to czasami nie jest tak, że tak naprawdę nie znamy drugiego człowieka, samego siebie.... tylko w danej sytuacji życiowej wychodzi nasza prawdziwa natura.... czy człowiek, który zdradził nie zrobi tego ponownie? Tak samo jak mówi się, że jak ktoś podniesie na Ciebie rękę zrobi to jeszcze raz...... a zaufanie? Raz stracone nie da się odbudowac do stanu pierwotnego.... wszystko tak naprawdę jest zależnę od naszych pierwszych "razów"..... nieprzemyślana decyzja, działanie pod wpływem impulsu.....sprawia, że tracimy, tracimy sznasę....tracimy to co było nam dane.... oczywiście można przymknąć oko na te sytuację, ale to tylko oszukiwanie samego siebie...a co jak co.... względem siebie powinniśmy być uczciwi..... kwitując.....to wszystko co nas spotyka.... nie można na pewno sklasyfikować odnośniku..... "nie chciałem/chciałam".....czas dorosnąć wziąść odpowiedzialność za swoję decyzję -świadome.... i  nie pozwolić by te decyzję nas zastraszały czy też doprowadzały do patowej sytuacji.... w końcu nic nie dzieję się bez przyczyny.....

milczac
Autor: czaaarownica
09 lipca 2015, 18:07

Doszłam do miejsca gdzie nie wiem co mam kompletnie zrobić. Pogodziłam się z myślą, że jego nie ma w moim życiu i nie ma mnie w jego.... żal jest mimo wszystko ale nie mogłam pozwolić by uchodziło ze mnie życie... uśmiecham sie mimo wszytsko.... bo tak łatwiej.... nikt już o nic się nie pyta...jest dobrze...życie toczy się dalej...tylko jedno nurtuję innych.... mój spokój.... tak, stałam sie dziwnie spokojna... nie wiem, może obojętna na to wszystko....może nieświadomie przyjęłam taki system obronny... ważnę, że tak mi teraz dobrze.... obserwuje otoczenie....patrzę się i co...uśmiecham się... mimo bólu, obaw....trwam.... w czymś czego pewnie nie ma....ale nadal tu jestem....stojąc w miejscu....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: łajdak   łajdaczka  
08 lipca 2015, 19:47

Łajdak.  To słowo zawszę nasuwa mi się na usta kiedy zostaję zraniona. Zdaję sobie sprawę, że ja nie jestem w tej sytuacji odosobniona.... ilekroć ktoś nas skrzywdzi świadomie lub nie, pada o to wcześniejsze słowo. Ale nie tylko faceci okazują się łajdakami, bywa i tak, że my kobiety zsługujemy na tą łatkę.... ale odpowiedzmy sobie szczerze.... jaka jest definicja omawianego łajdactwa.... czym sie kierujemy, że rzucamy tak mocnym słowem.... każdy z nas jest narażony na cierpienie i zranienie drugiej osoby... wchodząc w nową relację nikt się nad tym nie zastanawia, bo przecież po co....skoro wstępnę założenie jest by być szczęśliwym.... i to właśnie wszystko skłania nas do tego, że kiedy spotyka nas niepowodzenie zachowujemy się w ten a nie inny sposób. My ludzie - zwierzęta stadne, nie raz wolimy samotność by móc się uchronić.... lub osobę na której nam cholernie zależy.... gdzie ta granica pomiędzy tym co jest, a naszym strachem  przed utratą, skrzywdzeniem, odrzuceniem....


Można to porównać do gry w pokera.... kiedy zachowałam poważną minę.... byłam na górze.... ja... z damą w ręku.... kontra as....jeden gest, nieprzemyślany ruch, a człowiek zdradza się i przegrywa.... pomimo, że wszystko wskazywało, że ma pokera - królewskiego?

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: strach   serce   rozum  
05 lipca 2015, 20:34

Czuję paniczny strach, boję się, że stracę coś na czym zaczęło mi tak bardzo zależeć. Życie polega na podejmowaniu wyborów..... ale czy mamy sie kierować rozsądkiem czy sercem..... skąd pewność, że to co w nas jest nie jest tylko złudzeniem.....mam tak skomplikowane życie, że aż samej mi jest trudno uwierzyć, że mogłam na to pozwolić. Lata mijają, a my zamiast robić wszystko żeby było nam dobrze brniemy w bagno.... bo tak nam jest wygodnie....dla dobra ogółu.... teraz rozumiem decyzję mojego księcia..... i to nie było tak, że ja mu się znudziłam czy też przestało mu na mnie zależeć.... po prostu w życiu są rzeczy ważnę i ważniejszę...... ja byłam ważna z ważniejszych.....ale poległam z dziećmi ważniejsze z najważniejszych..... pomimo bólu, pogodziłam sie z tym.... sama jestem w tym samym miejscu gdzie ON wtedy.... a jaką decyzję podejmę? Wspomniałam, że od poniedziałku się uśmiecham..... nic nie dzieję się bez przyczyny..... osoba z przeszłości - terażniejszości do mnie wraca.....a ja się boję.... chcę się od tego uwolnić....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: krzyż   osamotnienie  
05 lipca 2015, 04:40

Kolejna nieprzespana noc. Ja już nawet nie wiem jak to jest przespać więcej niż 5h. Jak to dobrze, że mam cudowny nektar pobudzający pod postacią kawy. Inaczej człowiek byłby niczym zombie.... choć na dłuższą metę i to nie pomaga.

W swoim życiu miałam różne momenty...wzloty - upadki....wiem co znaczy być kochaną jak również tą sponiewieraną przez los. To był właśnie główny czynnik, który mnie popchnął w ramiona mojego księcia.... tak bardzo wtedy odczuwałam potrzebę  bycia dla kogoś ważnym...kto doceni mnie jako kobietę... kto doceni to co robię lub nie.... kto po prostu będzie obok mnie...mimo wszystko.... Czy sytuacja, kiedy czujemy się osamotnieni, niedoceniani tłumaczy nas, czy potrzeba bycia dla kogoś nas w jakiś sposób wybiela? Tłumaczy nasze podudki przez które czy dzięki któremu przekraczamy pewne granice? Dzisiejszej nocy znów coś we mnie pękło, demony z przeszłości powróciły z dwojona siłą.... pierwszy raz w życiu powiedziałam mojej mamie otwarcie, że moje zycie jest nie tak jak powinno być.... przełamałam jakąś barierę milczenia, choć nie zagłębiałam się w szczegóły..... usłyszałam w odpowiedzi, że dlaczego tyle lat nic nie mówiła, nie dałam znaku, że coś jest nie hallo....wiem, że to nic nie zmieni, a czy mi ulżyło? Nie. Otworzyłam jeszcze szerzej oczy... mimo, że one są nadal zamknietę.... czy sie boję? Tak. Ale każdy z nas zasługuję na szacunek.... nie jesteśmy żadnym bydłem przetargowym, które jest wystawiane na licytację.... każdy z nas musi sobie uświadomić, że jest wyjątkowy.... że nie jesteśmy żadnymi ofiarami losu.....

 

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: zaufanie   uśmiech   anioł stróż  
03 lipca 2015, 22:20

NIejeden z nas zadawał sobie pytanie jak po tych wszystkich doświadczeniach życiowych można ponownie komukolwiek zaufać. Zaufanie....pracujemy na to cały czas, a wystarczy chwila nieuwagi, mały błąd i wracamy do punktu wyjścia. Zawszę wychodziłam z założenia, że na starcie każdy powinnien dostać bezpieczną dozę zaufania.... nie doszukiwać się, nie osądzać... po prostu dać szansę....ale kiedy teraz sama stanełam w takiej sytuacji... nie wiem jak mam się zachować... cały czas w mojej podświadomości jest mój książę.... ufałam mu jak nikomu na świecie.... wierzyłam w każde słowo.....ale skoro własny anioł stróż potrafił nas w ten sposób wykorzystać? Nie, to złe określenie..... zostawić kiedy tak najbardziej tego potrzebowaliśmy.... to jak po tym wszystkim się pozbierać. Zamiast korzystać z zycia, z tego co los mi podarował....ja.... ja nie potrafię wziąść tego.... jestem, chcę ale czuję że coś mnie trzyma.... jakbym była skrępowana..... uśmiecham się, czuję....choć nadal wracam myślami do niego.... teraz jest w domku...ze swoja rodziną, tam gdzie jego miejsce..... czy myśli....czy ma to czego chcę, chciał.... i przede wszystkim czy jest szczęśliwy..... czy ona czuję się bezpieczna.... w końcu oddałam jej wszystko co ON podobno mi dał...jego..... czy ja przestane o nim mysleć....

milczac
Autor: czaaarownica
03 lipca 2015, 00:44

Postanowiłam, że dzisiaj nie będę zaglądać tam gdzie ON ma w zwyczaju ostatnio bywać. To nie ma sensu. Wiem, że to nic nie zmieni, a dokładać sobie kolejnej dawki złego samopoczucia to droga do nikąd. Klamak zapadła. Pomimio, że nadal mam nadzieję...nadzieję, że przyjedzie do mnie, weźmie mnie w ramiona i powie, że to wszystko to był zły sen.....ale również mam nadzieję, że kiedyś ostatnia iskra która mnie przy tym fakcie utrzymuję się ulotni...tak, wiem....sprzeczność.... myśl o nim sprawia mi ból, tak jak niedawno sprawiała, że potrafiłam unosić się nad Ziemią..... przegrałam tą walkę bez walki.... oddałam go jej, innym walkowerem.....mówiłam, że ON jest tchórzem, ale ja okazałam się większym.... zrezygnować z wszystkiego o czym się marzy dla kogoś kto był obojętny....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: on   księżyc   noc  
02 lipca 2015, 00:14

Raz po raz spoglądam na księżyc..... nie tak dawno był moim sprzymierzeńcem.....właśnie pod osłoną nocy mój książe skradał się do mnie.... by o świcie mnie opuścić.... by za moment do mnie powrócić.... tak dobrze mi znane to uczucie, które mi wtedy towarzyszyło....odczuwam teraz.... patrzę się na niego i uśmiechem przywołując myśl o nim....lęk....dziwne podniecenie....ta otoczka....noc.... tylko ona była dla nas.... kilka godzin, które skradliśmy dniu były najcudowniejszymi godzinami...marzyłam tylko o nocy.... o nim.... o nas.... bo wiedziałam, że wtedy będzie ON mój a ja jego..... ale blask jego słoneczka skutecznie ściągnął mnie na Ziemię.... oślepia.... a jego promienie przebijają mnie jak ostry strzylet..... zadjąc dotkliwy ból....
Wiem, że nie jest tam od tak.... bo spać nie może.... biorę do świadomości myśl, że ON juz o mnie nie myśli....że to co było, przeminęło...od tak...tak szybko jak sie pojawiło.... została tylko noc.... nie po to by z tęsknotą wypatrywać ukochanego....lecz po to...by widzieć swoje odbicie w szybie i spływające po twarzy łzy.....