Archiwum luty 2016, strona 1


milczac
Autor: czaaarownica
19 lutego 2016, 20:11

Mam mętlik w głowie. Mam wrażenie, że robię coś wbrew sobie. To takie niepojęte. Złoszcze się sama na siebie za to że nie potrafię się złości. Wiem że brzmi absurdalnie i niedorzecznie. Ale tak jest. Cholerna bezsilność przeplatana z naiwnością. Zadaję sobie pytanie co jeszcze musi się wydarzyć bym przejrzała na oczy. Romeo wczoraj znowu poległ. Sprawa banalna. Bo poszło o papierosy. A on nie pali. Powiedział że jak zapali a raczej to ja powiedziałam będziemy wiedzieć ile jest warta jego miłość. Hmmm i nie muszę wam mówić że byłam święcie przekonana że tego nie uczyni. No w końcu nie ma z tym problemu. Jednak okazało się inaczej. Mało tego z premedytacją zapalił dwa....no ale przecież mnie tam nie było i nie wiem jakie okoliczności temu towarzyszyły. Ja pierdole! Pewnie że nie wiem tak samo jak nie wiem jakie okoliczności towarzyszyły kiedy strzelił sobie fotkę z tymi kobietami....ta sama wymówka....tak zawsze będzie, prawda? On czuje się jak pan i władca.....a ja niczym służąca mam mu się podporządkować

milczac
Autor: czaaarownica
18 lutego 2016, 20:10

Dzisiejszy dzień zaczął się od tego, że Romeo na mnie nakrzyczał. Powód? Że zadaję pytania kiedy on taki nieogarnięty jest. Bo przecież ma tyle ludzi pod sobą!!! Skwitowałam że skoro nie ogarnia tego to niech zmieni sobie pracę! A nie będzie się na mnie wyżywał. I to właśnie jego zachowanie sprawiło że zrobiłam krok do tyłu. Kiedy dzwonił jakby nigdy nic odpowiadałam półsłówkami. Bez parcia. Nawet nie miałam ochoty do niego oddzwaniać. Był moment kiedy czułam wręcz pragnęłam by był obok mnie, choćby dobrym słowem, samą obecnością ale stwierdziłam że nie będę ryzykować by znów nie dostać po łapach. Zdaję sobie sprawę by móc z nim jako tako normalnie funkcjonować powinnam nabrać dystansu do tego co mówi, jak się zachowuję...ale ja chyba nie potrafię. Za bardzo krzywdzi on...a i we mnie co raz mniej ochoty by to znosić czy też walczyć...

 

 

Książe próbuje dzwonić tj już tylko raz dziennie a ja w zaparte - milcząca...choć wiem że on by wysłuchał moich rozterek...

milczac
Autor: czaaarownica
17 lutego 2016, 21:55

Toczę ze sobą heroiczną walkę. Jak mam ufać skoro nie mam zaufania? Tak bardzo chcę wierzyć, że to wszystko ma sens. Że nie okaże się to iluzją. Chcę wierzyć, że Romeo nie da mi powodu...powodu by odejść. Aczkolwiek tych powodów jest zgromadzonych dużo, dużo więcej niż bym chciała...ale coś mnie przy nim trzyma. Zaczarowana jestem w tym kręgu. Kręgu miłości. Z mojej strony na pewno.

Romeo wczoraj mnie przeprosił z kwiatem w ręku. Choć i to nie było do końca szczere bo później tylko zrzedzil...bo chory...zmęczony...a ja taka niezrozumiała....sam jest niepojęty!!! Wczoraj coś we mnie pękło po raz kolejny....zmęczona już jestem tym....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: smutek   żal   łza   obojętność  
16 lutego 2016, 13:54

Dzisiaj usłyszałam tekst życia. Mianowicie, cytuję: " Nie mam ochoty do Ciebie dzwonić" Właśnie tym tekstem zostałam znokautowana, siarczysty policzek czuję do tej pory. Chyba żadna z nas nie chciałaby usłyszeć takiego tekstu od ukochanej osoby. Nie, z pewnością nie. Ba, wręcz przeciwnie, ukochana osoba nie odczuwa tego stanu jeśli kocha. Ciężki żywot czeka mnie z tym człowiekiem. Rozumiem, że mamy cięzki dzień, coś nam nie idzie na rękę ale to nas nie usprawiedliwia żeby wyładować swoje niepowodzenia czy też nie radzenie sobie z samym sobą na bliskich nam osobach. Nie dość, że ciężko mi, bo Romeo wyjeżdża w delegację, w to samo miejsce gdzie kłamał, ćpał i cholera wie co jeszcze to do tego jeszcze to! Za dużo jak dla mnie.  A wiecie co poprzedzało ten tekst....spokojnym głosem mu powiedziałam, że nie jestem winna temu co się dzieję w jego pracy, wręcz przeciwnie tłumaczyłam mu, że powinniśmy się wspierać.....że mówił mi co innego a robi co innego. Usprawiedliwił się, że nie pamięta - standard, wiem! Po czym dodał, że nie ma ochoty..... szlag mnie trafił, oczywiście łzy napłynęły mi do oczu co uniemożliwiło kontratak a bynajmniej powiedzenia, że zbolało. Jedynie co potrafiłam wydukać to to, że skoro tak, to niech zadzwoni kiedy będzie miał na to ochotę po czym się rozłączył. Nie muszę wspominać, że milczy bo to cały on, ale ja nie ugnę się. Dość tego. On nie ma ochoty do mnie dzwonić a ja nie mam najmniejszej ochoty tego wysłuchiwać. W odpowiezi na mojego sms-a napisał tylko przepraszm, że to nie tak miało zabrzmieć! A jak do cholery??? Mam czytać pomiedzy wierszami? O nie!!!! Dość!!! Jeśli on myśli, że może mnie traktować jak mu się podoba to jest w błędzie. Nawet jakbyśmuuy już mieli się nigdy nie zobaczyć. No chyba, że o to mu chodzi. W końcu wyjeżdża, powtóka z rozrywki? Zawszę będzie miał usprawiedliwienie swojego zachowania!!!!

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: seks   walentynki   dzień singla  
15 lutego 2016, 11:17

Walentynki, walentynki....walentynki. Nie ukrywam,  że jak dla mnie jest to jeśli moge w ogóle określic to mianem święto - święto komerkcyjne. Ta cała szopka wokół tego. Ludzie latają cholera wie za czym robiąc z siebie błaznów. Bo przecież nie trzeba czekać cały rok by wyznac sobie uczucia. Kobiety starają się, siedzą w kuchni by zrobić pyszną kolację oczywiście musi być afrodyzjak bo bez tego walentynki się nie odbędą. Szykują się, nowa bielizna.....bo w końcu ma być idealnie. I czekając za ukochanym z kubkiem w ręku, ten z nadrukiem serduszka bo innaczej przeciez nie mogłoby być. I tu pojawia się samiec alfa, to nic że gdzieś ma tą całą maszkaradę bo przecież wie, że nie dość, że się nażrę to jeszcze sobie pobzyka.... jakie to cudowne, och yeah...... ale to nic, bo tulipanka zpoda.

 

Ale spokojnie. I ja wzięłam udziałam w tej szopce. Oczywiście kolacja, oczywiście pod siebie i bez afrodyzjaków, no i na tyle...... o nie....założyłam szpilki, jak mogłam zapomnieć, że z ledwością w nich później stałam nie mówiąc o przejściu kilku kroków, ach ta magia wina heh.... z kubka zrezygnowałam..... i wiecie co, oboje się najedliśmy, upiliśmy, bynajmniej ja, wybzykaliśmy bo kto nam broni...ale jestem zdecydowaną zwolenniczką pamietania o ukochanej osobie na codzień, o musnięciu ręką kiedy przechodzimy obok siebie....a walentynki, no cóż..... wracam do poprzedniego stanu, czyli co? Walentynki walę drinki, a dzisiaj dzień singla bo nie jedna para po wczorajszej reality show musi przepraszać swoją drugą połówkę....

milczac
Autor: czaaarownica
13 lutego 2016, 22:24

Rozmawiałam z Romeo. Kolejne próby wyjaśniania swoich zachowań. Powiedział mi że się mnie boi. Że chciałby więcej luzu....że chciałby być sam i mieć świadomość że gdzieś tam jestem...cholernie mi zależy na nim, rozumiem go mimo wszystko tylko rak strasznie się boje -ja również...czyżby strach oboje nas tak paraliżował że zamisat iść w dobrą stronę oboje siebie krzywdzimy? Chcę być ze mną ale chcę luzu....no tak ja zaborcza tylko tu kłania się pytanie...czy jeszcze więcej luzu można mieć? 

 

Przepraszam że nie odpowiadam na komentarze. Odpowiem na spokojnie jak poukladam w główce to co do mnie piszecie. Dziękuję!!!

milczac
Autor: czaaarownica
11 lutego 2016, 23:01

Straszny ból w klatce piersiowej nie pozwalał mi spać baaaa nie pozwalał na normalne funkcjonowanie. Bo wiem że wydarzy się coś niedobrego....zadzwoniłam do Romeo - tak ja pierwsza, chciałam usłyszeć go by jego głos poprawił mi humor ale nic mylnego, znowu się spinał bo spóźniony w pracy i coś tam nie hallo. Oczywiście odbiło się to na mnie.... W ogóle wpadł na cudowny pomysł żebyśmy w pracy ze sobą nie rozmawiali bo zauważył że swoją złość przenosi na mnie...hmmm....wcześniej zaproponował byśmy widywali się tylko w weekend....czyżby się wycofywał? Uważnie go wysłuchałam ale nic mu mądrego nie powiedziałam....bo uważam że to jest słabe- bardzo. Tak jak pomysł jego gdy rozmawiając z nim przez telefon kiedy on zacznie się spinać mam mu rzucizacznieć sluchawką....heh zachowanie z klasą!!!

milczac
Autor: czaaarownica
10 lutego 2016, 21:35

Obudziłam się strasznie tęskniąc za Romeo. I już wiedziałam, że to będzie dzień kiedy on będzie strasznie milczący. Zawsze tak jest. Żeby nie myśleć a tym bardziej nie być zaborczą rzuciłam się w wir pracy i nauki. Wiem, że Romeo mnie kocha na swój własny sposób ale strach nadal mi towarzyszy. Rozsądek podpowiada mi że w niektórych kwestiach nie powinnam dociekać ale ta moja nadwrażliwość. Ona sprawia że momentami wybucham, spokojnie wybucham ale wtedy Romeo się spina co doprowadza mnie do szewskiej pasji. Ale czyż na tym nie polega związek, na przemilczeniu pewnych kwestii? Masakra ja nie wiem co to znaczy związek, bycie w nim, obcowanie.... Teraz jest on ze mną. Jestem spokojna choć może nie do końca. Nurtuje mnie kilka pytań ale boję się zapytać. Boje się odpowiedzi, boję się że zacznie podnosić głos czego tak cholernie nie lubie....

 

Wczoraj zadzwoniła do mnie księcia żona...niby z zapytaniem czy poradziłam sobie z plikiem - nie mogłam go otworzyć...ale jakoś jej troska do mnie nie przemawia...bada grunt- zresztą wcale jej się nie dziwię....książę dzwonił...standardowo nie odebrałam...