27 stycznia 2016, 17:30
Jakie było moje zdziwienie kiedy na skrzynce mailowej zastałam wiadomość od księcia....pisał z zapytaniem czy nadal się dąsam....że nie wie czy może do mnie zadzwonić....nie chcę żebym bardziej przez niego cierpiała...czy...i urwał....a czy ja się na niego dąsam? Nie, wręcz przeciwnie pokusa żeby do niego zadzwonić czy też napisać jest wielka! Ale wiem, że powinnam to zostawić tak jak jest...kolejną próbę definitywnego końca daję nam los. Trzeba umiejętnie ją wykorzystać. Dla dobra wszystkich tj jego żony, dzieci....bo czy to jest dobre dla nas? Oboje na swój sposób odczuliśmy stratę....tyle lat nie da się od tak zapomnieć. Zresztą głupotą byłoby zapomnienie....mimo bólu jaki zaznałam są też pozytywne aspekty....dużo się nauczyłam, zrozumiałam....i mimo, że nigdy nam nie będzie dane być razem ON w mojej główce, w sercu jest....jak przekleństwo i zarazem jako dar os Boga....chowam te myśli głęboko we mnie bo wiem, że nie wolno sięgać po zakazany owoc....kuszący bo przecież było mi z nim dobrze....ale życie, życie postanowiło inaczej, na mojej krętej drodze pojawił się Romeo...na nim muszę się skupić...swoją nostalgie chowam, zamykam szczętnie na klucz...i milcze....milcze uśmiechając się bo mimo wszystko wszystko ma swój cel....