Archiwum listopad 2015


milczac
Autor: czaaarownica
30 listopada 2015, 20:11

Poruszając hierarchię obowiąków domowych o ile takowa ma miejsce bytu miałam na myśli kobietę, która ma wolny zawód....pracuję siedząc w domku.... i właśnie tu chyli się moje zbulwersowanie, że są tacy osobnicy, którzy uwarzają, że nic nie robi...hmmm.... teraz już wiem, że zamiast się bulwersować trzeba przyjąć to świadomości bo wieków wszyscy wiedzą, że z głupcem się nie dysuktuję bo się nie wygra...więc z dwoja złego trzeba okazć się mądrzejszym i żeby też nie ulegać grać bronią przeciwnika ;)

Dzisiaj Andrzejki, wróżyliście sobie? Ja nawet do tego tematu nie podchodzę, nie że nie wierzę, ale dlatego, że za bardzo wierzę i aż czasami sama siebie się przerażam, no ale cóż podobno to zaleta, która momentami jest przekleństwem.....ufm.....przeklęta czarownica.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: kura domowa   pan i władca  
27 listopada 2015, 13:04

Księzniczka okazuję się wiedźmą. Uhm...jak widać jest delikatna granica bycia taktowną i subtelną .. no cóż, nie mam najmniejszego zamiaru gryź się za każdym razem w język  kiedy mam coś do powiedzenia. W sumie nie bez powodu mój nick tutaj - czarownica, tak wiem, subtelnie napisałam, bo wiedźma jest jak najbardziej trafnę.... ale moje zbulwersowanie nie jest tym spowodowane, baaa to mogę przyjąć jako komplement. Mianowicie krew mnie zalewa kiedy ów facet, który kreuje się na miano mężczyzny dobrze wychowanego, twierdzi bez zbędnych ogródek, że kobieta, która siedzi w domku i wykonuję w nim swoją pracę nic nie robi!!!! Która w między czasie ogarnia cały szereg obowiązków z nim związanych jest leniem!!! Nosz kur!!!! Ja rozumiem kobiety na etacie, które są zobligowane presją czasu, że po powrocie do domku muszą wykonać swoję obowiązki, bo nie ma bata, pewnie mają takiego gentelmena, który odpieprzy przysłowiowe 8h i pada na pysk.... mało tego oczekuję by kobieta - jego kobieta, która nic tak naprawdę nie robi podała mu pod pysk ciepły obiadek, najlepiej w seksownych szmatkach, wypoczęta i oczywiście nie można zapomnieć o uśmiechu - nieważne czy sztucznie doklejony do idylli wykreowanej przez ów opisanego osobnika, ale ma tak być, bo przecież król wrócił - zmęczony, och...tak...on ma prawo - żenada!!!!

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: księżniczka   z przymrużeniem oka  
26 listopada 2015, 22:10

Księżniczka. Każda z nas kiedyś myślała o sobie w tej kategorii. Marzyliśmy o księciu, który przyjedzie na biały koniu i zabierze nas ze sobą byśmy żyli długo i szczęśliwie..... Ale kiedy pojawia się wątek współczesnej księżniczki? Nooo takiej bajki nikt sobie nie wyobrażał. Bo niby jak? Po co? Takiej bajki nie ma....fakt bajki może nie ale życie jak najbardziej..... Jak najbardziej każda z nas jest swoistą księżniczką. I nie mam teraz na myśli kobiety niczym z bajki o księżniczce na ziarenku grochu.....ale o kobiecie pewnej swoich wad i zalet -to z przymrużeniem oka.... Jestem księżniczką? Dzisiaj dwa razy usłyszałam to stwierdzenie. Pierwsze było oparte na mojej dumie, która jest dla zasady? Uhm....a drugi bo taka delikatna - uczula mnie woda z ogórków, powiedzmy że działa to na mnie jak kwas...no ale cóż...jak dla mnie to jeszczeo niczym nie świadczy. Można być delikatnym, empatycznym i przy tym dumnym....niby nic a jednak stwaia nas to na piedestacie....ludzkich upodobań i czary mary....buch strzał z różdżki i oto ona....księżniczka wcalej okazałości....

milczac
Autor: czaaarownica
24 listopada 2015, 20:40

Tak szybko robi się ciemno. I to sprawia, że człowiekowi chcę się spać. Ja już jestem w łóżeczku i żeby nie świadomość że muszę poczekać aż pralka przestanie brzęczeć to poplynełabym w objęcia Morfeusza. No i czeka na mnie rozmowa z Romeo. Wspomniałam wczoraj że jestem szczęśliwa- fakt. Ale również wspomniałam że rozmawiając z nim na telefonie totalnie nie możemy się odnaleźć. Dziwne bo obojgu nam zależy. A co najlepsze kłócimy się o głupoty. Choć dzisiaj powiedział, że obawia się że mógłby być cholerykiem. Nie wiem czy faktycznie tak jest czy też zadziałała na niego autosugestia...bo wczoraj mu wspomniałam o tym. Wiem, że wszystko wyjdzie w praniu ale opierając się na mojej przeszłości boje się. Boję się że tego nie udźwigne....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: szczęście   uśmiech   normalność  
23 listopada 2015, 18:55

Siedzę i piję herbatkę.  Cudowny aromat dzikiej róży z maliną rozgrzewa mnie od środka. Choć może to tylko jest dopełnieniem do tych sielankowych chwil. Tak, jestem szczęśliwa! Uśmiecham się na samo wspomnienie, wspomnienie mojej upragnionenj normalności! Calkiem inaczej to wygląda z tej drugiej strony. Za każdym razem kiedy wracałam od Romeo czułam sie jak "zbity pies" a dzisiaj....dzisiaj tryskałam życiem, szczęściem....tak wielkim, że nawet ślepiec byłby w stanie to zauważyć. Ten facet mnie naprawdę kocha! I mimo, że ma problem żeby mi to okazać - hmmm.... taka jego natura? To i tak można to zauważyć w jego spojrzeniu, uśmiechu...w tym jak mnie przytula, dotyka.... Zdaję sobie sprawę z tego, że jak tylko przyjdzie nam "żyć" na telefonie znowu pojawią się mniejsze- większę konfilkty....ale jak oboje zauważyliśmy kiedy jesteśmy razem ze sobą, namacalnie nic z takich rzeczy się niedzieję. I mimo, że poruszamy poważnę tematy i każdę z nas mówi to co myśli, nie ma nic takiego. Cudownie! Cudownie z nim być. Zapytał się czy byłabym w stanie, czy chciałabym zamieszkać u niego..... tak! Choć to czas odległy dzisiaj chcę o tym marzyć.....

 

Książę dzwonił dzisiaj do mnie - nie odebrałam......

milczac
Autor: czaaarownica
22 listopada 2015, 23:35

Ile stresu kosztuje czlowieka wypicie nawarzonego piwa. Liczyłam, że będzie ciężko ale nie sądziłam że aż tak! No ale wiedziałam że nie mogę dłużej milczeć, nie w kwestii imienia. Romeo okazał się wspaniałomyślny i nie miał mi tego zazłe -wręcz przeciwnie powiedział że rozumie mnie, moje pobudki. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak jest mi z tym lepiej. Czuję się spokojniejsza choć pozostaje druga część opowieści mojego życia. Ale to nie teraz. Za dużo jak dla mnie tego. A książę....to wszystko mu sie nie spodoba...ale teraz nie chcę o tym myśleć....

milczac
Autor: czaaarownica
21 listopada 2015, 20:20

No i nadszedł ten czas kiedy Romeo jest u mnie, ze mną......Patrzę się na niego i widzę, widzę szczęście! Tak naprawdę człowiekowi nie jest tak dużo potrzebne pod warunkiem, że zatrzyma się, rozejrzy się dookoła i doceni to co ma. Bo mamy przecież tak wielę i nie mam tu na myśli dobrobytu materialnego bo to są przecież tylko rzeczy, tak właśnie tylko....dzisiaj są jutro niekoniecznie, a mieć przy sobie bliską osobą na której możemy polegać-  bezcenne. Czytając to pewnie można by zacząć kręcić nosem, że niby jak to? Fakt, jest powiedzenie, że jak bieda wchodzi drzwiami to miłość ucieka oknem....ale tu główny czynnik jest taki, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, doceniać osoby bliskiej tylko w patowej sytuacji wręcz ją oskarżać za niepowodzeia życiowe..... smutne realia życiowe bo w większości przypadków niestety tak jest. No ale nie ma co sie dziwić - najłatwiejsza forma, zgonić winnę na inną osobę.

Dzisiaj czeka mnie poważna rozmowa, wiem, że nie mogę jej preciągać w nieskończoność..... mam obawy, że kiedy Romeo pozna mroczną stronę mojej przeszłości to zmieni spojrzenie na moją osobę. Zdaję sobie sprawę, że jeśli tak to nastąpi to lepiej żeby to było teraz niż później, kiedy nasze emocję sięgną zenitu - jeśli bardziej jest jeszcze możliwe.... no cóż muszę się zebrać i otworzyć usta i nie ze zdumienia ale żeby slowa płynęły. być może będą raniły go ale ja wiem, czuję to, że to będzie balsam na moją zranioną duszę..... mam nadzieję, że  kwestię imienia mi wybaczy..... przeinaczył je.... a ja nie wyprowadziłam go z błędu.... mam nadzieję, że to nie rzuci cień na nas, na naszą przyszłość.... wiem,  podła jestem i przy tym nieuczciwa....

milczac
Autor: czaaarownica
17 listopada 2015, 22:04

Mimo barowej pogody dzień był stosunkowo udany, nawet o dziwo nie pokłóciłam się ani razu z Romeo, wręcz przeciwnie.... było naprawdę miło. Naszę rozmowy były jak na samym początku, ciepłę, żeyczliwe.... i utęsknione.... Romeo chcę przyjechać do mnie, hmmm.... niby nic w tym dziwnego, ale on ani razu nie był u mnie....baaa.....nawet nie wie gdzie mieszkam. Pewnie pomyślicie sobie, że dziwna sytuacja....ale jakże możliwa. Bardzo broniłam się przed tym, by nie powiedzieć jak się nazywam i adresu... nie chciałam by sytuacja się powieliła tak jak z księciem...ostrożna - za bardzo...a dlaczego on nie wnikał tyle czasu? Nie mam pojęcia.... wiem tylko jedno, że strasznie się tym denerwuję....