Obudziłam się z bólem głowym,z niesmakiem w ustach i straszną suchością.....doprowadziłam się wczoraj do tego, że mam kaca. Cóż, powinnam się z tym liczyć.... do tego ucisk w sercu.....teraz każdy racjonalnie myślący człowiek zadałby sobie pytanie....w imię czego?? Czy to wszystko jest warte......gdyby tylko cel uświęcił środki, ale nie...nie w tym przypadku..... zapowiada się upalny dzień, a ja będę ponosić konsekwencję wczorajszego zachowania.....w sumie to mi nawet nie jest siebie żal...... bo, która kobieta świętuję rocznicę swojego ukochanego, który jest z inną, z swoją zoną, wybranką swojego życia.... Widać, że potrafię się katować! Ale żeby było zabawniej to i tak nic nie zmienia....założywszy nogi na grzejnik znów siedzę na swoim miejscu, na moim "tronie" patrzę przez okno i przychodzi refleksja.....chwila zadumy....uświadamiam sobie, że tęsknie....nie, nie nie! Przecież to jest we mnie.....chcę go zobaczyć! Ale nic nie zrobię....rozsądek wraca....muszę się z niego wyleczyć....jak ON to mówi...odczulić.....