Archiwum 31 lipca 2015


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: światło   znieczulica   pewność siebie   zadufanie  
31 lipca 2015, 22:47

A dzisiaj..... dzisiaj rozmawiałam z moim księciem przez telefon..... czuję, że coś się we mnie zmieniło.... mój stosunek do niego.... juz nie ma tego obsesyjnego uczucia.... tęsknoty..... czy to możliwe, że miłość może przerodzić się w przyjaźń??? Dzisiaj byłam na konferencji telefonicznej jak rozmawiał ON z swoją żoną, naturalnie ja byłam wyciszona.... i może to dziwne lub nie.... pomimo, że nie lubię tej kobiety za to jak wcześniej wspomniałam, obczernianie mojej osoby..... stanęłam dzisiaj w jej obronie..... tak, dobrze czytacie.... próbowałam mu wytłumaczyć, że w jej głosie było tyle żalu, strachu, obawy....jakby wiedziała, że cokolwiek by nie powiedziała ON by ją zaatakował. zresztą przecież tak jest.... nie mogę pojąć tego....skoro świadomię podjął decyzję, że będzie z nią dla dobra dzieci to chcociaż niech spróbuję, spróbuję naprawić to co pozostało..... ale jak ON to stwierdził.... za daleko to wszystko zaszło....cóź.... ja już na to nie mam wpływu.... czy kiedykolwiek mogłam mieć wpływ? Twierdził, że tak....ale wiem, że w tej sytuacji mnie nie posłucha...

Z jego barwy głosu utwierdziłam się, że ON  kocha, kocha mnie na swój własny sposób... mało tego próbował wywołać u mnie poczucie zazdrości, twierdząc, że jedzie na spotkanie z inną kobietą... a ja co? Nic..... nie parzy mnie to ani nie ziębi... bynajmniej teraz... wiem, wiem....to jest niczym rosyjska ruletka, sama nie wiem czy jestem na to gotowa.... co ja chcę w ten sposób ugrać.... pewnie nic.... jest jak jest..... znów sięgam po swoje światełko.....dzięki któremu się uśmiecham.... choć i to mnie przeraża....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: wstyd   przeszłość   niemoc   poczucie winy  
31 lipca 2015, 22:32

Wczorajszy dzień był dla mnie traumatyczny..... i o dziwo nie był ON powodem mojejgo złego samopoczucia......chodziło o mnie..... o moja przeszłość, od której tak bardzo próbuję się uwolnić.... demony przeszłości tak usilnie próbują otworzyć te drzwi, które zamknęłam przed całym światem.... a klucz wyrzuciłam.....wgłąb morza....na dno.....bynajmniej tak mi się to wydawało...... krzywdy, które nas spotykają....z którymi nie potrafimy sobie poradzić....chowamy je wgłąb nas...baaaa.....staramy się wrócić do porządku dziennego, nie zważając na nie, że nas to boli..... jak sobie poradzić z tym o czym nie chcemy pamiętać..... jak wyzbyć się niesmaku jak za każdym razem odbija się to w nas....niczym zgaga, która tak pieczę, że wypala....wypala nas od środka.....

Może to dla niektórych - jak nie dla wszystkich wyda sie dziwne.....ale wtedy. kiedy zostałam sama z sobą był ON przy mnie.... mój książę..... to właśnie jemu po raz w pierwszyw  życiu opowiedziałam moją historię.... i to nie było baśń opt: " życie jest pięknę" lecz hmmm..... może tak.... może ktoś z was oglądał film "Sypiając z wrogiem"....... w życiu realnym i te sceny  można połączyć.... w każdym bądź razie.....ON był ze mną.... słyszałam jak płakał.... milczał wraz ze mną..... i nie kazał się mi rozłańczać...jak ON to stwierdził.... chociaż w ten sposób może być ze mną.... bo teleportować się nie potrafi.....