Archiwum 27 lipca 2015


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: telefon   on   przyszłość   przeszłość   teraźniejszość  
27 lipca 2015, 20:52

No i miałam rację pisząc, że dzisiaj się odezwię....odezwał się, tj puścił sygnał - nie wierzę, że pomylił numery.... w każdym bądź razie ja nic z tym nie zrobiłam.... choć w pewnej chwili zamarłam.... dobrze, że nie ponowił próby, choć minęła zaledwie godzina.... więc jeszcze wszystko jest możliwe.... a ja.... a ja.... pomimo, że ON siedzi we mnie, tak uparcie..... nie chcę wracać do tego co było, nie chcę wracać do czegoś co kiedyś pragnęłam z nim stworzyć....ten czas bez niego uświadomił mi, że ON nigdy nie traktowałby mnie tak jak na to zasługuję, czuję, że krzywdziłby mnie swoim zachowaniem.... bo ON taki jest..... zachowywałby się tak samo jak względem swojej żony.... a nie tak dawno łudziłam się, że ON się dla mnie zmieni - naprawdę miałam taką nadzieję, realistyczną....ale to tylko moje wyolbrzymienie.....tak się przecież dzieję kiedy czegoś bardzo pragniemy, idealizujemy to..... nie patrzac na prawdziwą twarz osoby, z którą chcemy być. Obawiam się tylko, że nigdy nie będę w stanie go wyrzucić z myśli, serca...usadowił się tam.... gdzieś głęboko i jak malutka drzazga przypomina o sobie.... rozumiem, że był w moim życiu, kilka ładnych lat....że to moja przeszłość.....ale każdy z nas przecież ma swoją przeszłość, która jest na zasadzie było - minęło i nie odbija się w teraźniejszości rzucając cień na przyszłość.....

milczac
Autor: czaaarownica
27 lipca 2015, 03:11

Znowu bezsenna noc! 

Byłam przekonana, że dzisiaj zasnę bez problemu.....w końcu mam za sobą bardzo przyjemny weekend... w ciągu ktorego cały czas na mej twarzy gościł uśmiech.....czułam się szczęśliwa! Do momentu kiedy musiałam wracać do siebie....do swojego życia....im bardziej zbliżałam się do swojego domku tym bardziej byłam przygnębiona.... Miałam wrażenie, że coś tracę....a teraz siedzę w łóżku i moje myśli krążą wokół mojego księcia a tym co jest. Zadaję sobie milion pytań...wracam wspomnieniami do tego co było i snuje rozważania na temat tego czego nigdy mi nie było dane z nim zaznać....analizuję naszą rozmowę....i jestem zła na siebie, że jednak wymiękłam.... Mówił mi, że z jego żoną bez zmian, że żyją " razem" a jednak osobno....i powiedział, że jego uczucie względem mnie się nie zmieniło.....czy ON mnie nadal kocha? Czy po prostu chcę żeby znowu było jak dawniej? A ja na to nie mogę pozwolić....nie chcę...choć tak bardzo się boję.....bo wiem, że dzisiaj do mnie zadzwoni....czyżby pomyślał, że dostał zielone światło?