Archiwum wrzesień 2015, strona 1


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: związek   tęsknota  
20 września 2015, 21:20

Rytualny niedzielny wieczór. Nadal czuję zapach Romeo, jego przeszywające spojrzenie.... i do tego jego uśmiech, tak cudowny - specjalnie dla mnie. Uszczęśliwia mnie ten człowiek, samą swoją obecnością... kiedy jest obok mnie cała reszta się nie liczy, niestety to mija kiedy wracam do siebie, czuję sie wtedy jak zbity pies z którego uchodzi życie z każdym kilometrem kiedy się od niego oddalam, a zbliżam do swojego domku - przedsionka piekła. Wczoraj powiedział mi, że gdyby nie jego wyjazd w delegację to by mnie nie wypuścił, w ogóle gdyby nie moje życie tu, teraz w tym miejscu - chciałby żebym z nim jechała.... no ale niestety to wszystko nie jest takie proste... w każdym bądź razie, jego słowa były urzekające -są.... bo na samo wspomnienie pojawia się uśmiech....ale teraz znów wraca codzienność, mam wrażenie jakbym żyła w  dwóch światach. Pierwszy - ten realny, moje życie, praca, obowiązki i szereg innych czynników w tym książę.... a drugi, on, ja - my.... i nasza miłość, nasza codzienność, niczym niekończące się wakację. Martwi mnie tylko jedno.... mianowicie, kiedy jesteśmy razem jest cudownie, wręcz idealnie....ale kiedy każdy z nas zostaję sam na sam z samym sobą, kiedy teskniąc rozmawiamy przez telefon... to te nasze rozmowy już nie są takie fajne...tj chodzi o to, że kiepsko się rozumiemy, ja jedno a on odbiera to całkiem inaczej, wręcz czuję jakby mnie atakował, bo on uważa, że ja go atakuję... takie dziwne błędne koło....choć oboje chcemy siebie wzajemnie uszczęśkiwić. Boje sie tych naszych rozmów, bo nigdy nie wiadomo co mnie czeka....  ale wiem, że chcę, chę tych rozmów, uwielbiam jego głos kiedy szepczę mi z drugiej strony.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: odnawiam duszę  
18 września 2015, 23:12

Wszystko ma swój czas. To co się zacznie kiedyś będzie musiało się skończyć, czy nam się to podoba lub nie. Brutalne? Nie, na tym polega życie. I świadomość tego, że nic nie jest  na zawszę powinna nam dać motywację do tego by docenić to co mamy lub to co byśmy chcieli osiągnąć. To właśnie sprawia, że wszystko co nas otacza powinno być dla nas pięknę, jedyne, wyjątkowe.... ale co z tego, że powinno skoro nie rozprawiamy się nad tym, generalnie wychodzimy z założenia, że coś, ktoś jest na zawszę! Och jakie to złudne, bo tak naprawdę to nic i nikt nie jest na zawszę tak samo jak nic nie jest na pewno....ale łatwiejsza jest świadomość, myśli, że coś jest dla nas, tylko i wyłącznie i do tego na zawszę...dosłownie bajka, ale kiedy przychodzi moment, z kim musimy  się rozstać, udźwignąć stratę  tu pojawia się niesmak, rozczarowanie, bo przecież jak to? Przecież nie tak miało być. Tak, nie tak... ale gdyby było inaczej, wszystko byłoby takie pospolitę, bez samku, wyrazu.... prawdziwe przesłanie, mieć coś - kogoś, ale tego nie posiadać, bo w życiu nic tak naprawdę nie można posiąść, mieć na własność...ale czy to wystarczy by bardziej docenić? Nie. Nie wydaję mi się. Mamy tą świadomość, ale gdy rzeczywistość stawia nas przed swoim  wyborem - niezależnym od nas, zawszę czujemy gorycz. Więc co, sprawa mogła by się rozwiązać tym, że co dzień - w dzień w dzień doceniamy, dziękujemy i się staramy o lepsze jutro... bo kiedyś może to jutro nie nadejść i pozostanie nam dzisiejsze wczoraj....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: rozmowa   zrozumienie   zniechęcenie  
17 września 2015, 20:17

Podstawą jakichkolwiek relacji jest rozmowa. Wow a to nowość napisałam, przecież każdy z nas o tym wie, ale kto już z nas potrafi z tego umięjętnie korzystać? Nie mowa teraz o pół słówkach wypowiadanych pod nosem, na odczepnego czy też by uciąć rozmowę. Posiadamy wszelaką wiedzę na różne tematy, mamy własne poglądy, teologię.... ale co z tego jak tak naprawdę w pełni z tego nie korzystamy, hmmm.... zaraz ktoś powie he... przecież ja jestem bezpośrednią osobą, która nie lęka się powiedzieć na głos co myśli, co tego akurat nie neguję, ale pójdźmy dalej.... owszem mówimy, ale jest przecież ten pułap rozmowy kiedy w pewnym momencie zadajemy sobie pytanie...hallo, a co jeśli rozmówca źle nas zrozumie, ufmmm.... no tak idąc za ciosem mozna oprzeć - co nas to obchodzi, mamy w końcu wolność słowa, ale jesli chodzi o emocję ( w końcu ten blog o tym ma być - jest) to juz nikt z nas nie jest taki chojrak, wyszczekus...uhm, ostatnio polubiłam to określenie, ale wracając do tematu..... kiedy one w nas są to już nie jest takie proste jakby to wcześniej się wydawało, prawda? Im bardziej nam zależy tym bardziej ważymy  słowa wypowiadane do naszego rozmówcy, tu ów naszej drugiej połówki.....i tu bym polemizowała, kurczę, przecież tak nie powinno być! Jesteśmy w końcu z drugą osobą nie tylko po to by obcować ze sobą, czy też mijać się między kuchnią a salonem, ale również po to by móc swobodnie ze sobą rozmawiać, o wszystkim i niczym..... jeśli próba naszej konwersacji kończy się atakiem w naszą stonę, to już można leżeć i kwiczeć, bo przecież mówimy jasno, wyraźnie wręcz przejrzyście, a to co? Zonk.... by chciało sie powiedzieć, ze ja o chlebie a ktoś tam o niebie.... i właśnie w ten sposób zaczynamy w pewnym momencie zamykać się w sobie, przestajemy rozmawiać by uniknąć wcześniejszej sytuacji, a tym samym zadawania sobie bólu, który niesie za sobą braz zrozumienia....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: sen   koszmar   pustka   samotność   obawa   lęki  
16 września 2015, 04:47

Znowu spać nie mogę. Miałam koszmar. Siedzę skulona i staram się za wszelką cenę nie myśleć o tym śnie. Czuję strach. Kiedyś w takiej sytuacji mogłam zadzwonić do księcia. Wiem, że by odebrał i choć by nie przyjechał, przytulił, świadomość że ktoś gdzieś jest daje poczucie bezpieczeństwa. Do Romeo nie mogę zadzwonić baaa nawet nie mogę napisać. Ma lekki sen i by przeze mnie się nie wyspał, a wiadomo, że dla niego jest to bardzo ważne. A ryzykować, że moglabym usłyszeć jak to ostatnio powiedzial..."że to mój problem..." średnio mi się uśmiecha....No nic....do księcia się nie odezwę więc sama muszę zwalczyć demony przeszłości, myśli które wchodzą mi do głowy o ktorych nie chcę myśleć. Może dobrym rozwiązaniem będzie zrobienie sobie dnia wolnego od życia. Złapać oddech, z dystansem spojrzeć na to wszystko. 

milczac
Autor: czaaarownica
15 września 2015, 20:20

Stoicki spokój. Oj nie ma to jak rozmowa przeprowadzona w ten sposób. Atomsfera jest tak wtedy gęsta, że można jak to mówią powiesić siekierę i nie upadnie. Co jak co, ale właśnie ten sposób konwersacji potrafi tak wyprowadzić człowieka z równowagii - nawet świętego, a przy tym dogłębnie zranić. Metoda na wroga, bo przecież nie ma nic lepszego jak dyplomatycznie z nutką sarkazmu dać do zrozumienia, że ktoś jest niepotrzebny, a druga strona ma z tego zaciesz. Cholera! Zawszę tak reaguję, jak straszne lęki mnie opętają. Tak, cały czas się boję. Zastanawiam się czy to poczucie lęku będzie mi zawsze towarzyszyć. Zastanawiam się co zrobić by się tego wyzbyć. Jestem szczęśliwa i nie chciałabym żeby to w przyszłości sprawiło, że popsuję to co jest pomiędzy nami, to czego tak bardzo pragnę - normalność!

 

Dzwonił książę.... niby ojciec, niby jest mu przykro, a w konsekwencji  chciał zasiać wątpliwości co do Romeo, że to że się nie odzywa w ciągu dnia to nie dlatego, że ma aż tyle pracy.... bo jeśli by chciał to by się odezwał....i wiele innych rzeczy, o których tak naprawdę nie chcę mysleć,  pamiętać..... jestem juz tym wszystkim zmęczona, tymi huśtawkami z jednej jak  i z drugiej strony....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: pustka   tęsknota  
14 września 2015, 21:03

Dzisiaj tak mało go było w ciągu dnia! Do takiego stopnia, że pierwsza wykonałam telefon do niego z żartobliwym tekstem czy jest zajęty udając zajętego.... i hmmm, nie zaprzeczył jak i nie potwierdził. Tłumaczę sobie, że to normalne, czasem przecież każdy z nas ma takie dni, że nie wie za co ma się złapać, ale żeby przez cały dzień nawet nie napisać sms-a? Właśnie się tego obawiałam, że jak mi zacznie zależeć, że jak on będzie wiedział że i ja pragnę jego jak on mnie to zostanie to wykorzystane przeciwko mnie.... w każdym bądź razie odganiam złe myśli, skupiam się na tym, że on chcę, ja chcę, oboje chcemy być razem.... zobaczymy co mi przyniesie jutrzejszy dzień.... bo jeśli go ugryzło to do jutra mu nie przejdzie! Choć znam siebie i jak zadzwoni, bo łaskawie wpisał mnie w grafik między 22 a 23, to się zapytam o co chodzi, bo wstępna rozmowa była wręcz atakiem w moją stronę - właśnie to jest główny czynnik, który mnie bardzo irytuję, tj znim cokolwiek zacznę mówić on już ma do mnie pretensję swoich własnych wizji, taka mała jego wada, ale cóż...to jestem w stanie zaakceptować..

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: tęsknota   bezpieczeństwo   spokój   zkochanie   rozstania i powroty  
13 września 2015, 20:35

Z ciężkim sercem odjeżdżałam od Romeo... tak bardzo chciałam zostać, chciałam by powiedział żebym nie odjeżdżała, żebym została - na zawszę. Nie ogarniam tego, tej całej sytuacji.... znamy się z delikatnym hakiem dwa miesiące, a ja oszalałam, oszalałam dla tego faceta.... nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć tego... mówią, że miłość jest ślepa, że odbiera nam rozum.... tak, zdolność racjonalnego myślenia mam zakłócone przez tego faceta, którego z dnia na dzień pragnę co raz bardziej, pragnienie by go uszczęśliwić jest dla mnie bardzo ważnę, bo wiem, że jeśli on będzie szczęśliwy i ja będę. Towarzyszy mi przy tym strach, bo boje się, że to może być za pięknę.... dwoję dorosłych ludzi, nie znając sie tak naprawdę oszalało na swoim punkcie, do tego stopnia, że oboję nie marzą o niczym innym by móc zasypiać i budzić się w swoich ramionach. Ten człowiek mnie kocha, kocha tak bardzo, że kiedy na mnie patrzy, uśmiecha sie to to uczucie jest wręcz namacalne.... nigdy nie sądziłam, że jest to możliwe, że można z taką siłą i intensywnością kochać, pragnąć drugiego człowieka...czyżbym dorosła? Dorosłam do uczucia, które pragnie dawać, sprawiać by druga osoba się uśmiechała, a zasmucać kiedy i ona jest smutna i przy tym sprawiać by zaraz pojawił się uśmiech na jej twarzy, tęsknić na samą myśl, że zaraz jej nie będzie przy nas a zarazem uśmiechać się, bo mamy tą świadomość, że ona jest i będzie.... że rozstania są krótkotrwałe i tak naprawdę służą tylko po to by wzmocnić to uczucie.....tak, uczucie..... świadomość, że kocha się i jest się kochanym - bezcenne! Ale nie można zapominać, że to od nas samych jest ono zależnę. Codziennie trzeba pielęgnować to uczucie, małymi gestami, by druga osoba zawszęmiałą poczucie, że jest dla nas najważniejsza! Bo w końcu w życiu miłość, szczęście powinno być priorytetem.... nasz wewnętrzny spokój. a cała reszta zawsze się jakoś ułoży....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: choroba   rak   strata   zaniedbanie  
12 września 2015, 20:26

Dzwonił książę. Jego ojciec jest w szpitalu, prawdopodobnie rak  trzuski. To nie była rozmowa, a raczej dialog... słuchałam pozwalając by mógł wylać swój żal, frustrację i obawę, że straci człowieka, któremu tyle zawdzięcza. Tak naprawdę żyjemy i nie doceniamy ludzi, których mamy wokół nas... czas nieubłagalnie biegnie, a my tracimy to co najważniejszę...odkładamy rozmowę na potem, odkładamy dobre słowa na "zaś" a tak naprawdę tak niewielę potrzeba, wystarczy tylko zwolnić w tym biegnącym do przodu świecie. Wiem, że zaraz sobie pomyślicie, że to nie możliwe, ale prawda jest taka, że jeśli czegoś się chcę to wszystko jest możliwę, wystarczy odrobina dobrej woli.... poświęcenie bliskiej osobie przysłowiowych pięciu minut! Czy to aż tak wielę? Nie! A jak bardzo ważnę. Sama jestem osobą, która w ciągu tych swoich ważnych czy też mniej ważnych spraw zaniedbuję to, odkładajac to wszystko na "potem" tylko czasem to "potem" może nie nastąpić, czasem jest to częściej niż czasem, że jest za późno, za późno na cokolwiek....więc spieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą....