Najnowsze wpisy, strona 39


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: obsesja   uzleżnienie   pragnienie  
23 lipca 2015, 06:51

Czuję się jak osoba uzależniona, która jest na odwyku. Aż mnie trzęsię, a chęć żeby go usłyszeć jest tak silna, że boję się, że zrobię głupstwo.... nie potrafię o nim nie myśleć, chcę go.... tu i teraz.... na chwilkę....usłyszeć to mało znaczące "słucham"..... kurczę juz tak dobrze  było, a teraz.... co się kobieto z tobą dzieję!!! Teraz kiedy zaczynam sie uśmiechać, czuć coś czego dawno nie odczuwałam..... pojawia się obsesja o nim..... dlaczego?? Czy ja jestem na niego skazana? Tak jak ON mi to powtarzał....."że jesteśmy na siebie skazani"...... przecież to nie logiczne..... rozumiem, że miłość kieruję się swoimi prawami, ale aż tak doprowadzać do szaleństwa??? Płakać mi się chcę...ze złości na samą siebie, z tej bezsilności.... cholera!!! A może powinnam jednak zadzwonić.....sprawdzić siebie, swoje uczucia...jego....upewnić się, że to co było między nami minęło.....lub nie......ale czy jestem aż tak silna by stawić temu czoła?

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: ja   telefon   on   światło  
22 lipca 2015, 22:07

Moja obsesja by się z nim skontaktować powróciła. Większości czasu myślałam żeby chwycić za telefon i wykręcić do niego numer telefonu....nie mam pojęcia po co....ale to pragnienie było tak silne, ze mało nie brakowało bym uległa..... rozsądek jednak zwyciężył.... bo w innym przypadku wbiłabym sobie gwóźdż do trumny.... choć i tak jestem pogrzebana żywcem.... mimio, że jest światełko w tunelu...widzę je.... ale czy starczy mi odwagi, samozaparcia by iść w jego kierunku..... ta jasność powoduję, że uśmiecham się...chcę tego.... ale ON, mój książę..... nie mogę, nie potrafię czy też nie chcę się od niego uwolnić.... mętlik znów zapanował w mojej głowie....chcę wszystko poukładać, posegregować, by móć żyć....tak, chcę żyć.... chcę być znów szczęśliwa....

milczac
Autor: czaaarownica
22 lipca 2015, 07:34

Wszystko zaczyna się w naszej głowie. Zawsze w niej mamy ustalone plany, decyzję.....ale wszystko zależy od serca....czy zrobi pierwszy krok....by iść do przodu..... Znów powróciły do mnie myśli by do mojego księcia zadzwonić! Pomyślałam, że nic się przecież nie stanie....usłyszę go....porozmawiamy chwilkę.....i później co? Wrócimy do swojej codzienności? Pewnie nie....znów bym zapragnęłam go mieć tylko dla siebie...a co hak co...ON dla mnie jest zakazany.... Może wyda wam się to dziwne, a ja okaże się ostatnią kreatyną...ale tęsknota za nim cały czas we mnie jest.... Zagluszam ją-owszem...ale mimo tego jest.....tak bardzo jestem ciekawa co u niego....czy się uśmiecha, czy jest szczęśliwy.....taka zwykła ciekawość ludzka....ale biorę pod uwagę, że jak usłyszę jego głos.....wymiękne i te wszystki moje postanowienia szlag trafi.....

milczac
Autor: czaaarownica
20 lipca 2015, 23:35

A jednak dzisiejszy sen zaprzątał mi głowę.... Zaczęłam myśleć jak to jest, że ludzie zdradzają....czytałam kiedyś, ze zdradę dziedziczymy w genach....ale ile w tym prawdy? Patrząc na sytuację rodzinną mojego księcia....jego tata zdradził jego mamę.... Ale w przeciwieństwie do niego miał na tyle odwagę by się do tego przyznać...zamknąć za sobą nieudane małżeństwo, które wyniszczalo ich oboje....i ułoży sobie właśnie z tą kobietą....a ON....ON mi powiedział, że nigdy nie postąpiłby jak jego ojciec....bo nie może, nie chcę skrzywdzić swojej rodziny....ale sypiajac ze mną już nie miał takich rozważań myślowych..... Sam sobie przeczył...a ja pisząc to teraz nie mogę sama w to uwierzyć, że słuchałam tych opowieści....i akceptowalam stan rzeczy....

milczac
Autor: czaaarownica
20 lipca 2015, 07:43

Wychodzę do ogrodu by sprawdzić swoje roślinki....jest tam i ON...niby taki mój ale jak wcześniej pisałam- obcy.....patrzy się na mnie, uśmiecha.....niewiadomo z skąd pojawia się moja znajoma....ON ją zaprasza do ogrodu.....całuję namiętnie, piesci jej piersi....na moich oczach......krzyczę co oni wyprawiają ale nie reagują...zaczynam to nagrywać....by mieć dowód w sądzie....okazuje się, że jesteśmy małżeństwem.....budzę się zlana potem. To był tylko zły sen.... Zły? Nie.....przestroga? Moje sumienie? Byłam postawiona z tej drugiej strony.....zdradzanej....i to co wtedy przeżyłam, poczułam....było masakryczne mimo, że to tylko sen.... Doszukiwać się w tym interpretacji? Czy po prostu otrząsnąć się i wrócić do porządku dziennego....bo w sny nie można wierzyć.....coś w tym jest...moja podświadomość sama kieruję się swoimi prawami....i wiem jedno.....coś jest lub będzie na rzeczy....nie to że będę królową dla mojego księcia....tylko najgorsze lęki chowane najgłębiej we mnie budzą się do życia..... Skoro ze mną potrafił....to dlaczego nie z inną, z innymi...

milczac
Autor: czaaarownica
19 lipca 2015, 19:51

Już myślałam że ON o mnie zapomniał, że przestałam dla niego istnieć.....i ten fakt sprawiał, że czułam się nie fajnie.....ale nie.....nic z tych rzeczy...napisał do mnie...niby nic wielkiego....bo pisał z zapytaniem czy długo zamierzam milczeć....że powinnam się już odezwać....bo przecież to nic nie kosztuje.....tak...jasne....nic mnie to nie kosztowało....steki wylanych łez....nieprzespane noce....chodzenie z okna do okna czekając....czekając sama nie wiem za czym.....a dla niego to nic....ta wiadomość obudziła tlumione we mnie uczucia, które chciałam za wszelką cenę w sobie zagłuszyć.... Już myślałam że mi się udało....ale ON cały czas siedzi we mnie....nie wiem w jakim kontekscie jest ON tam usadowiony....jako stara miłość- ta jedna jedyna....i niepowtarzalna....czy też przestroga na przyszłość.... Mam mętlik....podparty dziwnym spokojem...choć bywają momenty że w środku czuję ukucie, ukucie że coś miałam a jednak sama przyczyniłam się by odeszło......

milczac
Autor: czaaarownica
15 lipca 2015, 20:03

Siedząc na tarasie nawet nie zauważyłam kiedy myślami przeniosłam się do mojego księcia. Sądziłam że już mam to za sobą...ale to do mnie wróciło.... Wróciło wspomnienie kiedy ON był taki "normalny" mój biedny mały misio.....może to dlatego że zaprzątałam sobie myśli pozerstwem ludzi, otoczenia...w którym żyje....i tak bardzo zastęsniłam....za tym co miałam. Za taką normalnośią...kiedy uśmiech był uśmiechem szczerym a nie kamuflażem by tylko się nie zdradzić....jakby było to coś złego....dlaczego lubimy utrudniać sobie życie....robimy większości przypadków to czego tak naprawdę nie chcemy....czy na tym polega życie....na hierarchii łańcucha....wygra ten najsilniejszy.... Pokazanie swoich słabości....wrażliwości to jest ujma? 

milczac
Autor: czaaarownica
15 lipca 2015, 00:39

Nie ma nic gorszego kiedy ukochana osoba zadje nam ból. Niczym niewidzialny sztylet przebija nas na wskroś.....raz po raz sprawiając że wijemy się w cierpieniu.....również niewidzialnym....dla osoby, która nas krzywdzi....bo jest obojętna na nasz ból, że przez nią brak nam tchu..... Czym się kierują takie osoby....mowa teraz o tych, którzy z premedytacją zadają raz za razem.....czy czerpią z tego siłę? Czy to objaw że są psychopatami? Do tego dorzucić, że zarzekają się, że bardzo kochają.....że nie wyobrażają sobie życia bez nas.....typowy choleryk......hmmm....skoro tak...powinni się leczyć....przestać krzywdzic.....no ale oni sobie bie zadają z tego sparwy...wręcz odwrotnie....to z nimi jest wszystko w porządku.....a my normalni -chorzy..... Cóż się dziwic skoro normalność w tych czasach jest nienormalna.....