Najnowsze wpisy, strona 37


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: romeo   choleryk   książę  
06 sierpnia 2015, 23:48

Właśnie skończyłam rozmawiać na skypie z moim księciem.... kurczę dzisiaj w sumie cały dzień co chwilkę rozmawialiśmy na telefonie..... znowu był dla mnie oparciem kiedy zostałam zmieszana z błotem, przez faceta, który twierdzi, że mnie kocha, bardzo kocha..... mężczyzna z przeszłości i tkwiący gdzieś w tle w teraźniejszości.... płakałam.... łzy znowu zagościły w moim życiu, choć tylko osoba doprowadzająca mnie do tego stanu się zmieniła.... przeszłość-teraźniejszość cały czas czuję jej odech na swoim karku, tak bardzo chciałabym uwolnić się od tego.... wyrwać z tych szpon i bez strachu zacząć oddychać....swobodnie....ale to tylko moje chcenie... życie, sytuacja mi tego w ogóle nie ułatwia.... a ON...niby mnie wspiera.... tylko do końca nie jestem pewna czy ma zamiary szczerę.... tak samo jak rozmawiamy o teraźniejszości - Romeo heh też sobie nazwałam faceta.... ale cóż.... i on twierdzi, że mnie kocha.... szczęściara? Nie! Czuję się jak przeklęta! Mam dziwną moc przyciągania do siebie ludzi! Boję się tego, tej miłości, którą każdy z nich chcę mi ją dać....zastanawiam się czy ten lęk przed krokiem złym ostrzegać ma.... przed błędem mnie ochronić..... może ja faktycznie skazana jestem na samotność....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: tęsknota   mętlik   zazdrość   zrozumienie  
06 sierpnia 2015, 08:32

Po rozmowie z nim wczoraj w południe nie mieliśmy już kontaktu, tzn ja byłam w stanie dziwnego przybicia czy też zrezygnowania.... kiedy ON dzwonił nie mogłam rozmawiać i kiedy ja do niego dzwoniłam ON nie odbierał..... początkowo myślałam, że ON po prostu jest zajęty pracą...ale wieczorem kiedy do mnie dzwonił powiedział, że specjalnie to zrobił.... bo był na mnie zły....bo poczuł się lekceważąco.... że nie jest ważny! Poczuł się dokładnie tak samo jak ja wtedy kiedy byłam z nim, kiedy nie chciałam nic więcej jak kochać i być kochaną - przez niego..... ale cóż życie bywa bardzo  przewrotne.... napisał mi sms-y.... mianowicie że przeszło go dziwne uczucie, niemiłe.... że któreś z nas może żałować..... że mam być uśmiechnięta....że dziwnie się czuję - źle...... oczywiście rozmawiając przez telefon wyjaśnił mi to, żebym go dobrze zrozumiała.....ale ja go dobrze rozumiem..... czuję się zagrożony.... wie, że tak bardzo chcę być szczęśliwa, że chciałabym ułożyć sobie życie - mieć przede wszystkim normalny związek, którego nigdy nie byłam w stanie zaznać..... tylko nie rozumiem po co to wszystko? Mówi mi przez telefon tyle pięknych słów, że jest zazdrosny - był, że myślał że ja nigdy o niego nie byłam i dlatego ten wątek kobiet się pojawił, by rozgrzać moje uczucia...tylko czy bardziej można było? Cieszę się , że zrozumiał, że byłam kiedyś jego....ale dlaczego teraz, kiedy poukładałam sobie w główce to wszystko że nigdy nie będziemy razem, kiedy zagłuszyłam swoje uczucia i schowałam je na samo dno serca..... by nigdy nie wyszły na zewnątrz.... czy ON chcę byśmy wrócili do tego co było na początku? A może chcę sobie udowodnić że znów mogę być jego? A potem  porzuci....tylko tak naprawdę ja zawszę będę do niego należeć, mimo i pomimo wszystko....lecz ON nie może o tym wiedzieć..... kochałam, kocham i zawszę będę kochać....ale tylko platonicznie.....chcę kogoś kto będzie ze mną na codzień, kto będzie dzielił ze mną radości i troski....a nie tylko od wielkiego dzwonu przytuli...

 

Moje światło, które rozjaśnia mój mrok, mój Romeo.... wyjechał na wakację.....mam 1,5 tygodnia by zastanowić się, przemyśleć i przede wszystkim uporządkować swoją przeszłość, życie.... by mieć czystą kartę....by móć żyć....by nie skrzywdzić go.... bo mimo, że go nie znam dobrze, wydaję mi się dobrym człowiekiem....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: szczęście   rozterki życiowe   obawa  
05 sierpnia 2015, 18:52

W samo południe jako pierwsza zadzwoniłam do mojego księcia -powód ON nie wiedział kiedy może dzwonić do mnie... wiedząc, że wczoraj byłam na spotkaniu..... wyczułam w jego głosie, że jest zadowolony, że dzwonie..... opowiedziałam mu o moich rozterkach związanych z mężczyzną, który chciałby ułożyć sobie ze mną życie.... mianowicie opowiadałam mu, że różnica wieku jest zasadnicza bo to praktycznie 12 lat.... i pomimo, że dogadujemy się na każdej płaszczyźnie.... to samo spojrzenie na życie, to samo poczucie humoru.... i przede wszystkim potrafimy ze sobą rozmawiać.... a tą umiejętność  to nie każdy potrafii...... słuchał mnie uważnie i przyznał mi rację....i mało tego powiedział mi, że mu sie wydaję, że ja nie nadaję się już do żadnego związku.... hmmmm..... perspektywa cudowna... w wieku 31 lat zostać sama.... nasunęło mi się pytanie czy rozmowa z nim może mi pomóc czy też zaszkodzić....w końcu tyle lat mamy za sobą...jakby nie patrzeć mamy "wspólną" przeszłość - jak kolwiek to brzmi.... i ON nadal mnie kocha..... czy to czasami nie jest tak, że kieruję nim zazdrość? W końcu widzi, że chcę sobie ułożyć życie, zakończyć definitywnie przeszłość.... odciąć się od niego i tyrana który zgotował mi piekło na Ziemi....

milczac
Autor: czaaarownica
04 sierpnia 2015, 21:05

A jednak się pomyliłam! Zadzwonił do mnie z samego rana..tj o 8....zadowolony, uśmiechnięty....szczęśliwy? Pytał się o nocną rozmowę....mu też było miło..... Niestety lub stety nie mogłam rozmawiać iż cały dzień dzisiaj w biegu....ale ON dzwonił do mnie w ciągu dnia przypominając mi o sobie....nawet pół miasta zjechał by kupić słuchawki by móc ze mną swobodnie i dłużej rozmawiać. 

 

Jadąc w odwiedziny do faceta o którym wspomniałam zadzwoniłam do niego bo wiedziałam że nie będzie już nam dzisiaj dane rozmawiać....ucieszył się...do momentu kiedy dowiedział się gdzie jadę... Wyczułam w jego głosie smutek...dziwny ton...jakby nie chciał żebym widziała się z tym facetem....a przecież nie tak dawno był jak najbardziej na tak....baaaa.....życzył mi jak najlepiej....w końcu sam nazwał mnie siostrą....wiem żałosne..... Czy z tego może powstać przyjaźń? Przecież zawsze o tym marzył....czuję żeON mnie kocha....ale dlaczego zachowuję się w ten sposób....nie przyzna się.....znów dziwna gra....wciąga mnie w to a może ja jego? Przecież ja mu otwarcie się tego nie zapytam....będę obserwować....choć jedna myśl jest w głowie....zakończyć to!

milczac
Autor: czaaarownica
04 sierpnia 2015, 05:15

 

Co godzine dostawałam sms-a od mojego księcia.....i to nie była jego jakaś tam zagrywka czy też próba komunikacji ze mną....tylko złośliwość rzeczy martwych - mój telefon co godzinę tego samego sms-a odbierał..... w każdym bądź razie ON do mnie napisał przed północą..... po całym dniu mojego milczenia....że jak tak można? No właśnie jak tak można...... oddzwoniłam do niego i co..... szeptaliśmy do siebie.... bo zabrał ze sobą do pracy córkę..... i te nasze urywane głosy...mówiące półsłówkami....aura nocy....ja w łóżku....ON również...... to wszystko sprawiło, że wróciło  uczucie porządania, podniecenia....chęć posiadania go dla siebie..... a mi było dobrze....dobrze kiedy znów poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić..... przeraziłam się tym...przecież ON jest dla mnie zakazany...tak jak ja jestem zakazana dla niego.... a jednak.... pomimo wszystko coś w nas jest....coś nas ciągnie do siebie.... tak jakbyśmy nie mogli bez siebie żyć.....wiem, wiem.....znowu zaczynam....ma zadzwonić rano.... ja czekam choć wiem, że zadzwoni ale później...... by pokazać mi, że jestem ale nie taka ważna jak kiedyś.... ale to tylko będzie pozerstwem....a ja co..... znając mnie dam na wstrzymanie i nie odbiorę.....

milczac
Autor: czaaarownica
03 sierpnia 2015, 21:52

Poniedziałek!!! Wypiwszy poranną kawę chwyciłam za telefon by zadzwonić do mojego księcia! Po co? Sama nie wiem.... powiedziałam,  że dzwonie z zapytaniem czy zmienił swój stosunek do żony....ale to tylko punkt zaczepienia...bo tak naprawdę sama nie wiem po co ja dzwonię, po tym wszystkim.... oddzwonił później kilkakrotnie.....ale w pewnym momencie.... kiedy wymskło mi się, że zapraszam go do siebie na kawę.... poczułam, że przeginam.... więc szybko zkończyłam rozmowę....  powiedziałam, że oddzwonie... nie zrobiłam tego......stąpam po cienkim lodzie!!! Tyle mnie kosztowało to wszystko...ten ból...nieprzespane noce...a ja widzę, że sama na własnę życzenie znów robię żeby było jak dawniej? Nie chcę wracać do punktu wyjścia.... więc nie ma mowy o spotkaniu.... rany są świeżę a ja mimo tego igram z ogniem.... czy z tego można stworzyć przyjaźń? Zwykłą, platoniczną? Nazwywa mnie siostrą!!! Mam do niego mówić brat!!! Kpina!!! Czego ja chcę??

 

Nowa znajomość.... miesięczna znajomość..... kocha.... oczekuję tego samego....a ja nie chcę już nikogo krzywdzić.....znów strach.... pomimo, że sprawia, że się uśmiecham....boję się! Boję się skrzywdzenia, odrzucenia, boję się, że nie będę w stanie tak bardzo pokochać jak jego.... boję się zaufać.... nie potrafię dać przyzwolenia żeby mógł się do mnie zbliżyć....trzymam dystans....

milczac
Autor: czaaarownica
02 sierpnia 2015, 21:34

Życie ludzkie bywa przewrotne jak kalejdeskop. Raz jest źle, raz dobrze.... ale tylko od nas samych zależy jaki mamy stosunek do spraw, które nas otaczają.... przecież to jest niezła szkoła życia...... Pomimo, że mam świadomość, że pewien rozdział w swoim życiu zakończyłam, wchodzę w drugi..... choć sama do końca nie wiem czy powinnam....wszystko dzieję się tak szybko.....hmmm.....jak to słusznie było powiedziane przechodzimy przyspieszony kurs  poznawania się.... zauroczenia.... dzisiaj usłyszałam, że jestem kochana.... jakie to uroczę.... kiedy dorosły mężczyzna wyzaję, że kocha.... kocha mnie za to jaka jestem... nie wiedząc nic o mnie.... ceniąc mnie jako kobietę.....ale... hmmm....czy zawszę musi być jakieś ale? Jesteśmy ludźmi którzy pragną przede wszystkim szczęścia....ale kiedy mamy je na wyciągnięcie ręki..... zamiast docenić to co mamy i cieszyć się z najmniejszych drobiazgów...szukamy problemów tam gdzie zazwyczaj ich nie ma.... forma urozmaicenia? Uffff...można zawszę powiedzieć, że w dupie się przewraca.....ale wracając do mojego ale..... twierdząc, że mnie kocha.... dorzucił tekst....tak bardzo jak Cię kocham tak bardzo Cię nienawidzę.... bardzo oryginalne..... baaaa...każda kobieta chciałaby to usłyszeć.... heh..... ale czy to moja wina, że życie tak mocno dało mi w tyłek, że każda nowa relacja, znajomość budzi we mnie lęk...obawę..... nie mogę pozwolić by ktoś mógł mnie skrzywdzić.....upadek jest bolesny...za każdym razem....ale im więcej tych upadków tym człowiek mniej ma już w sobie sił by wstać.... i moja przeszłość...mrożąca krew w żyłach....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: nuda   rutyna   sielanka rodzinna  
01 sierpnia 2015, 21:39

Dzień zleciał na nic nie robieniu. Można? Można! Ale nie ukrywam, że to była masakra!!! Człowiek więcej jest wykończony niż jakby pracował w kamieniołomach. Dzisiaj nie miałam żadnego kontaku z moim księciem.... w koncu weekend, czas sielanki rodzinnej.... mam nadzieję, że doceni, doceni to co ma.... by nie było jak ze mną......jak sam to słusznie zauważył..... docenia  jak sie coś straci......

A ja..... zapuściłam się w moim świetle.....próbując w tym moim mroku odnaleźć nadzieję, nadzieję na wszystko.....lepsze jutro..... na cokolwiek..... na swój wewnętrzny spokój......  ale strach skutecznie mnie paraliżuję.... boję się..... boję się tak bardzo, że z tego strachu najchętniej schowałabym się w kąt.... oznaka tchórzostwa....wiem o tym.....ale również wiem o tym, że jak upadnę....to już w same czeluści.....