Tagi: złość wygrana porażka smutek
12 sierpnia 2015, 08:25
Moja relacja z księciem jest jak uzależnienie. Wydawało mi się, że mam najgorszy moment za sobą, że już mi to minęło, że potrafię mieć nad tym kontrolę.....ale nic bardziej mylnego.... wczoraj rozmawialiśmy chwilkę na skype.... starałam się być obojętna, znudzona.... ale kiedy zadzwonił na telefon znów poczułam w sobie ten ogień.... to ciepło... zapragnęłam mieć go przy sobie, dla siebie......cholera! Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie....ale moja głupota, chęć pokazania Bóg wie czego sprawi, sprawia, że dostanę po tyłku.... już teraz wiem, że będę cierpieć.... dlaczego świadomie się w to pakuję....obudził mnie jego głos.... taki mój - nie mój..... porozmawialiśmy chwilkę.....a teraz ja siedzę....słuchawki w uszach i pozwalam żeby ten stan euforii i przygnębienia ogarniał moje ciało.... czuję znów złość....złość na siebie, że pozwoliłam by te uczucia się budziły.... czuję, że one obudzą się jeszcze mocniejsze, silniejsze..... jak to w ogóle możliwe? Pragnąć kogoś kto nam wyrządził tyle krzywd, dażyć go uczuciem....z perspektywy czasu większym niż na początku.....
Nawet Romeo zauważył, że coś jest nie hallo..... że znów mnie traci, że dystansuję się.... że zrobiłam sie tajemnicza..... z nim też mam dylematy..... ale tu raczej strach mną targa....nie chcę go skrzywdzić....i jest coś....coś...czego nie potrafię ogarnąć....coś mnie w nim niepokoi....za bardzo wydaję się idealny.... moja intuicja względem niego nic mi nie podpowiada.... i to również jest dziwne....
Robie dzisiaj dzień wolny....muszę poukładać myśli i wyrzec się tego co jest we mnie, muszę!