Najnowsze wpisy, strona 36


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: złość   wygrana   porażka   smutek  
12 sierpnia 2015, 08:25

Moja relacja z księciem jest jak uzależnienie. Wydawało mi się, że mam najgorszy moment za sobą, że już mi to minęło, że potrafię mieć nad tym kontrolę.....ale nic bardziej mylnego.... wczoraj rozmawialiśmy chwilkę na skype.... starałam się być obojętna, znudzona.... ale kiedy zadzwonił na telefon znów poczułam w sobie ten ogień.... to ciepło... zapragnęłam mieć go przy sobie, dla siebie......cholera! Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie....ale moja głupota, chęć pokazania Bóg wie czego sprawi, sprawia, że dostanę po tyłku.... już teraz wiem, że będę cierpieć.... dlaczego świadomie się w to pakuję....obudził mnie jego głos.... taki mój - nie mój..... porozmawialiśmy chwilkę.....a teraz ja siedzę....słuchawki w uszach i pozwalam żeby ten stan euforii i przygnębienia ogarniał moje ciało.... czuję znów złość....złość na siebie, że pozwoliłam by te uczucia się budziły.... czuję, że one obudzą się jeszcze mocniejsze, silniejsze..... jak to w ogóle możliwe? Pragnąć kogoś kto nam wyrządził tyle krzywd, dażyć go uczuciem....z perspektywy czasu większym niż na początku.....

 

Nawet Romeo zauważył, że coś jest nie hallo..... że znów mnie traci, że dystansuję się.... że zrobiłam sie tajemnicza..... z nim też mam dylematy..... ale tu raczej strach mną targa....nie chcę go skrzywdzić....i jest coś....coś...czego nie potrafię ogarnąć....coś mnie w nim niepokoi....za bardzo wydaję się idealny.... moja intuicja względem niego nic mi nie podpowiada.... i to również jest dziwne....

 

Robie dzisiaj dzień wolny....muszę poukładać myśli i wyrzec się tego co jest we mnie, muszę!

milczac
Autor: czaaarownica
11 sierpnia 2015, 18:46

Zadzwonił..... ok południa.... bardzo rozłościł mnie jego telefon.... nie odebrałam a ON uporczywie dobijał się, aż za kilkanastym razem dał za wygraną..... zachodziłam w głowę dlaczego tak się dobijał, w końcu zawszę za max 3 razem rezygnował.... pomyślałam sobie, że pewnie jedzie do domku i bym czasem nie zadzwoniła chciał mnie o tym fakcie poinformować. Oczywiście oddzwoniłam do niego po kilku godzinach.... i nie wytrzymałam...kiedy usłyszałam w słuchawcę jego nieśmiałe słucham....szlag mnie trafił!!! Wiem, że nie powinnam ale poniosły mnie emocję.... i wyrzuciłam mu co czuję....powiedziałam, że jest ostatnim kretynem a ja ostatnią idiotką.... że chodzi mu tylko o seks.... że nie będę jego lalką....że utwierdził mnie w tym przekonaniu.....ale ON powiedział, że miał awarię z autem i nie kontaktował się ze mną by mnie nie denerwować heh....a teraz przypomniało mi się, że wspomniał wczoraj, że o 14 kończy pracę, że idzie na miasto, że..... nawet nie chcę o tym myśleć.....cholera ON sprawia, że to uczucie do niego, które uśpione zamknęłam na dnie serca budzi się do zycia.... a ja nie mogę na to pozwolić!!! Ale obawiam się, że jesteśmy na siebie skazani...czy to możliwe? Że mimo przeciwności, jego przeciwności tak będzie wyglądać moje życie...niby z nim ale bez niego?? Razem a osobno.... nie, nie, nie..... muszę się wziąść garść..... nie zważać na nic...pokazać mu, że nie jestem tą słodką osobą.....którą miał a pogardził.... chcę rozmawiać ze mną na skype.... hmmm.... może to ten czas by pokazć dosadnie, że już nic nie będzie jak dawniej....niech ON tańczy jak ja mu zagram....aż sam na dźwięk mojego imienia będzie dostawał mdłości...innego wyjścia nie mam.... mój książę..... powiedziałam, że się odezwę....niech czeka.....

milczac
Autor: czaaarownica
11 sierpnia 2015, 09:35

Od wczoraj milczy....ja również....i to milczenie utwierdza mnie w tym, że miałam racje....że ON nie przyjechał po to by mnie zobaczyć....nie dostał tego co chciał....więc trwanie przy opcji przyjaciel jest takie złudne....w sumie na co ja liczyłam.....przecież nikt nie jedzie ok 250 km w dwie strony tylko po to by napić się kawy....z pewnością nie były kochanek!!! Znowu utarł mi nosa....

milczac
Autor: czaaarownica
10 sierpnia 2015, 18:39

Sądziłam, że po wczorajszym naszym spotkaniu ON do mnie nie zadzwoni tzn, że nie zadzwoni zbyt szybko...ale nie.... obudził mnie jego telefon....niby rozmowa swobodna, jak nigdy nic....ale jak ON to stwierdził, powiedział, że jest z siebie dumny, że nic pomiędzy nami się wczoraj nie wydarzyło...baaaa.... mało tego powiedział, że nawet jak ja bym chciała, to by mi nie uległ.... hmmm.... interesujące....szkoda tylko, że wcześniej jakoś nie miał w sobie tyle determinacji.... no ale cóż.....z drugiej strony co ma powiedzieć.... przyznać się, że nie dostał tego po co przyjechał? W sumie mu to powiedziałam, że pewnie zawiedziony, że nie dostał dobrego seksu.... i wiecie co..... powiedział, że go cholernie tymi słowami ranie...nie chciał za bardzo ze mną rozmawiać, bo zrobiło mu się przykro i łzy mu popłynęły... ale ja tego nie widziałam.... urok rozmowy przez telefon..... jak tylko urwało nam rozmowe nie oddzwoniłam do niego....w sumie nie będę dzwonić....zobaczymy jak bardzo mu zależy na tej "przyjaźni" bo ja otwarcie mu powiedziałam, że nie mam zamiaru być kochanką..... i z nim też nie chcę  być..... oznajmił, że też nie chcę być moim kochankiem..... jego ciało, gesty przeczą temu co mówi.... ale cóż.... wszystko czas pokażę....choć nie ukrywam faktu, że tak strasznie się ucieszyłam jak go zobaczyłam....dziwne uczucie...radość połączona z czymś czego nie rozumiem..... to tak jakby moje sny się spełniły.....ON chcę ja nie.....

milczac
Autor: czaaarownica
09 sierpnia 2015, 14:17

Dzisiaj pojechałam po bandzie- spałam godzinę.... mega kac.... do tego o 10 przyjechał do mnie mój książę.... a ja przywitałam go w samej bieliźnie..... oczywiście zaraz się ubrałam. I jakie moje wrażenia...reakcja.... hmmm.... przede wszystkim jestem z siebie dumna bo mu nie uległam, mimo, że ON bardzo chciał..... przytulał się do mnie, głaskał....a ja z pełną premedytacją rozpalałam go do szaleństwa... widziałam w jego oczach pożądanie...fascynację....jak za starych dobrych czasów.... powiedziałąm mu, że w momencie kiedy spotkał  mnie na swojej drodzę został przeklęty.... do końca swojego życia będzie mnie kochał  i za mną tęsknił...a ON co? Że ON tego chcę, że mu to odpowiada.... widziałam w jego oczach miłość...kiedy mnie przytulił czułąm tęsknotę.... ON naprawdę mnie kocha....

milczac
Autor: czaaarownica
08 sierpnia 2015, 08:10

No i nieźle! Dzień zaczęłam od kawy i słuchawek na uszach. Brakowało tylko papierosa i mogłabym rzec, że wróciłam do punktu wyjścia. Ale skoro już nie palę.... nie będę popełniać kolejnego głupstwa.... jakbym mało ich swoim życiu popełniła.... niby żadna tragedia się w moim życiu nie dzieję a jednak czuję jakiś niesmak....dziwne odczucie..... słońcę przyjemnie przygrzewa, dzisiejszy dzień "na lajcie"....wieczorem impreza pt: 18 siostrzenicy....a na mojej twarzy maluję się dziwny grymas.... przegryzam wargę i kręcę nosem....od tak...moje dziwne przyzwyczajenia..... uciekam myślami w przeszłość..... i wiem, że jak tylko po imprezie rodzinnej pojadę z "młodzieżą" na dyskotekę będę miała niezłe piekło w domu..... chorobliwa zazdrość.... choleryk....taki bonus kiedyś od życia dostałam.... ale wiem, że pomimo lęku i obaw  nie mogę się wycofać....słowo się rzekło......

Mój książę.... jest w domku...mam nadzieję, że próbuję odbudować swoję relację z żoną.... wspomniał, że podejrzewa, że kogoś ona ma.... no cóż.... nawet mnie to nie dziwi.... mimo wszystko skoro taki jego wybór - powinien walczyć!

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: strach   lęk   obawa  
08 sierpnia 2015, 00:00

Dzwonił Romeo z wakacji....by powiedzieć, że tęskni, kocha....że jestem tą jedną, jedyną.... że jest pewny, że chciałby spędzić ze mną swoję życie.... tylko jeden szczegół mu w tym przeszkadza.... mężczyzna z mojej przeszłości...chcę bym jak najszybciej zamknęła ten rozdział swojego życia..... dał mi swojego przyjaciela do telefonu..... prosił bym go nie skrzywdziła, że Romeo mnie kocha.... naprawdę....

Każda kobieta chciałaby poznać takiego faceta, który kocha za to, że się jest....oczekując tylko by go kochać.... niby nic, ale w mojej sytuacji tak wielę..... nie szukałam jego, nie szukałam za wszelką cenę....spotkałam go kiedy byłam w rozsypcę fizycznej jak i psychicznej....kiedy tak uporczywię walczyłam o każdy dzień, dzień by wygrać sama z sobą..... i on spojrzał w moje oczy...smutne spojrzenie....powiedział, że przez moment dostrzegł coś, coś co tak ukrywam przed całym światem.....popłynęły mu łzy i powiedział, że mnie uleczy..... że będzie pomimo i mimo wszystko..... bo czuję, że jestem tego warta..... a ja tak się boję, boje się, że go skrzywdzę.... za długo jestem sama.... szczerze mówiąc to ja całe życie jestem sama.... i sama nie wiem czy ja w ogóle potrafię stworzyć związek, który pragnę mieć..... chciałabym być szczęśliwa.... mieć mężczyznę obok siebbie, który będzie dla mnie wsparciem, oparciem....przyjacielem, kochankiem....wszystkim.... mój ideał....a ja będę tym samym dla niego..... czy to jest wierzenie w szklane domy?

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: zwątpienie   czujność   obawy  
07 sierpnia 2015, 21:34

Znów czuję ten znajomy ból, który rozrywa mi klatkę piersiową.... powoli, delikatnie ale z takim impetem by brakowało mi tchu....znowu cierpię, łzy napływają mi do oczu....choć im nie wolno - mam być przecież twarda! Nie wolno przecież okazać swoich słabości, cholerna wrażliwość! Sytuacja wymyka się spod kontroli jeśli w ogóle mogę użyć tego słowa.... niby nic wielkiego, bo przeciez mój książę chcę - pragnie mieć kontakt ze mną, sam w końcu się jego domaga bo ja zauważyłam, że nie mam takiego parcia jak kiedyś....na zasadzie jest to dobrze  nie ma - również.....w jego głosie czuję troskę, miłość i zazdrość.... nie tak dawno chciałam by zasmakował tego co ja czułam, by w końcu docenił co stracił...ale kiedy praktycznie osiągnęłam to nie jestem z siebie dumna.... mam wrażenie, że ON stara odzyskać się to co było między nami, chcę żebym znów była jego..... bo inaczej jak nazwać jego zwroty w kierunku mojej osoby...kochanie, skarbie, kwiatuszku..... ON nigdy się tak do mnie nie zwracał....nawet rządał wyjaśnień dlaczego się rozłączyłam i nie oddzwoniłam, wiedząc, że mamy ostanie 1,5h na rozmowe bo ON wraca do domku.... w końcu mamy weekend! A ja co? Zamiast oddzwonić umyłam okno...kosiłam trawę....  Ma przyjechać do mnie w niedzielę, a ja muszę być twarda, zimna, obojętna..... wiem, wiem.... nie powiniśmy się w ogóle spotykać....ale ja chcę wiedzieć, przekonać się, że jednak się z niego wyleczyłam....Pewnie się zastanawiacie dlaczego to cały czas ciągnę....po tych wszystkich łzach jakie wylałam, bólu który tak skrzętnie chowałam.... wydaję mi się, że ja go cały czas potrzebuję.... nie potrafię tego wytłumaczyć ale tak jest.... z pewnością nie chcę by było jak kiedyś, nie chcę być kochanką, jak również nie chcę się z nim związać...ale chcę by był....był obecny w moim życiu.... inaczej tęsknota za nim mnie zabiję....absurdalne....zdaję sobie z tego sprawę ale w tej chwili, na ten moment ja inaczej nie mogę....zresztą zobaczymy ja sie to wszystko potoczy...po tej niedzieli.... jeśli tylko przyjedzie....

 

Nowy znajomy....jest na wakacjach...a  ja spokojnie obserwuje rozwój wydarzeń..... wyjaśniłam mu przed wyjazdem, by korzystał z życia, spotykał się z innymi kobietami bo ja nie mogę, nie mam prawa przykleić mu kartki z napisem rezerwacja.... dopóki nie zamknę rozdziału z przeszłości i  nie wyjaśnie sytuacji z księciem.... nie mogę mu nic ofiarować.... a Romeo jedak chcę czekać.... hmmm....ciekawe ile da radę...miesiąc, rok, kilka lat..... twierdzi, że kocha.... a mi tak trudno w to uwierzyć.... nie potrafię chyba już uwierzyć, że ktoś chcę, pragnię związać się ze mną, stworzyć coś pięknego, prawdziwego...