Dzięki wam zagłębiłam się w to co tak uporczywie chowam.... wczorajszy komentarz AM.... dosadnie napisała przed czym chcę się uchronić.... ja o tym wiem, że mam dziwny mechanizm zachowawczy.... jak jest dobrze to jest dobrze....ale jak już robi się coraz lepiej... ja po prostu wycofuję się.... szukam pretekstu by mieć powód... powód do tego by się chronić.... tak strasznie boję się cierpienia, że zamiast brać garściami co mi życie ofiaruję, w tym przypadku Romeo..... ja się cofam..... wiem, że to nie jest sposób na życie, zdaję sobie sprawę, że w ten sposób skazuję siebie na samotność.... i to nie jest tak, że zapomniałam o cierpnieniu.... o lzach, które wylałam przez księcia.... to właśnie to, że tak wiłam się z bólu, te setki łez....sprawiły, że to stało się dla mnie przestrogą..... boję się, że znów znajdę się w tej sytuacji..... a wiem, że już po tym się nie podniosę.... niby twarda ze mnie kobieta.... wszystkim służąca radą.....ale kiedy nas to dotyka... mnie.... najlepiej jest przyjąć pozycję bezpieczną.... typowe zachowanie tchórza.... chciałabym sięgnąć po więcej.... tym bardziej, że wiem, że Romeo mnie kocha....że chcę być ze mną... sprawia, że się uśmiecham, że czuję spokój.... a to już dużo, prawda?
Zbudowałam wokół siebie ogromny mur... mur, który ma mnie chronić.... ale tak naprawdę przed czym? Przed miłością? Przyjaźnią? Przed byciem szczęśliwą? Tłumaczę sobie żeby nie cierpieć... żeby nie płakać.... żeby już nigdy nie dostać po tyłku....ale na tym chyba polega to wszystko.... na podejmowaniu ryzyka.... w końcu w życiu musi być dobrze i niedobrze..... urozmaicenie.... wiem, że jeśli nam bardzo mocno na kimś zależy to ryzyko jest 50/50 ale to od nas samych zależy w którą strone ta szala się będzie przechylać.... póki co mam nadzieję, że jest wyśrodkowana.... pisałam wcześniej, że nie chce skrzywdzić Romeo....ale im bardziej się na tym skupiam to zmierzam w tym kierunku..... podświadomość... moja wada....analizator.... wszysto muszę poddać głębokiej analizie.... i zawszę brałam tą złą strone medalu.... każdy z nas ma przeciez wady....wady, które sprawiają, że dla nas wyjątkowa osoba staję sie idealna.... brzmi absurdalnie? Owszem..... ale dzięki temu jesteśmy wyjątkowi... nie chcę przez to powiedzieć, że powinniśmy mieć same wady... ale to jest czynnik naszej indywidualności..... który uwydatnia nasze zalety....muszę wyzbyć się strachu - zaryzykować.... i przede wszystkim definitywny koniec z księciem....od dzisiaj ponowna walka.....walka o samą siebie....
Dziękuję wam....wszystkim.... wiele to dla mnie znaczy