Najnowsze wpisy, strona 34


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: szansa   nadzieja   strach   ból   zapomnienie   łzy   pożegnanie  
23 sierpnia 2015, 22:13

Postanowiłam, że nie będę mówić nic.....licząc się z tym, że jak tylko zamkne za sobą drzwi od jego domu już tu nie wrócę....na samą myśl było mi z tym źle....ale nie widziałam innego rozwiązania....i nie dlatego, że mi z nim źle...ale dlatego, że boję się cierpieć......kiedy Romeo dowiedział się co zamierzam poleciały mu łzy...do tego stopnia, że widziałam na jego twarzy cierpienie....jego oczy proszace bym go nie zostawiala....i mój ból w klatce piersiowej, któremu towarzyszyły łzy....zrozumiałam, że muszę w tym momencie z nim porozmawiać. Wytłumaczyć dlaczego się tak zachowuję......wrzuciłam to jednym tchem....poczułam ulgę-dużą a on był obok...trzymał za rękę..... Nie wiem co mnie czeka ale chcę spróbować...pomimo strachu.....chcę...oboje chcemy....mimo mojej przeszłości...której czuję oddech na swoim karku.....on chcę być ze mną.... Zadałam również pytanie czy ma problem z alkoholem....odpowiedział że nie...ale lubi się napić...hmmmm.....

 

 

 

Co do księcia....ON milczy - ja również.....powtarzam sobie że bawi się dobrze, że jest tam gdzie jego miejsce....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: smutek   strach   łzy   spokój  
23 sierpnia 2015, 07:40

Zaparzyłam kawę, wyszłam na taras..... Zaczęłam głęboko oddychać i nim zauważyłam łzy delikatnie spływały mi po policzkach....paorannki są już chłodne ale ja tego nie odczuwam,, czuję ciepło w środku.....uczucie błogości pomieszane z czymś dziwnym, smutnym.....dziwne? Być może....choć to dla mnie nie zrozumiałe....ale tak właśnie się teraz czuję....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: alkohol   rozmowa   obserwacja   progres  
22 sierpnia 2015, 20:38

Zatem tak.....nie rozmawiałam z Romeo ale go obserwowałam... Jego zachowanie.....czy ma potrzebe napicia się...wczoraj nawet nie zaproponował nic...więc myślę sobie niezły progres.....a dzisiaj...siedzi i pije whisky.....hmmm....co mi szkodzi napije się z nim może jak alkohol zacznie we mnie krążyć będzie mi łatwiej....łatwiej zadać pytania...zwlaszcza jedno zwiazane z moim ups naszym trunkiem....

 

A jak ja się z tym czuję? W całej tej sytuacji?  U niego w domu? Jestem spokojna.....ten fajny stan jaki mam zawsze....wczoraj wieczorem dużo się śmiałam, razem z nim.....cudowne uczucie kiedy podczas rozmowy potrafimy się rozbawić.....mamy ten sam żart sytuacyjny......generalnie na pierwszy rzut oka jest dobrze....ale kluczowe pytanie...czy w tym wszystkim potrafię oddać mu to co on mi daję....dzisiaj powiedział że traktuję mnie jak swoją drugą połówkę....muszę szybko zweryfikować czy chcę czy nie w to wchodzić by go omyłkowo nie skrzywdzić.....

 

 

 

A mój książę.......jest na wakacjach i pewnie świetnie się bawi z żoną bo do mnie się nie odezwał....a jak powiedział że wykupił darmowe minuty by móc do mnie dzwonić....tak wiem, żal.....ale nawet dobrze...będzie mi łatwiej....

milczac
Autor: czaaarownica
21 sierpnia 2015, 22:18

Jednak odwiedziłam Romeo....nie po to by robić mu nadzieję ale po to by dać szanse....nam szanse. Wykorzystam ten czas na szczerą rozmowę z nim....chcę rozwiać swoje wątpliwości lub je potwierdzić. Mam zamiar zadawać jasne i bezpośrednie pytania.....i tym samym chciałabym żeby i on zrozumiał mój mechanizm.... Zobaczymy jak się to wszystko potoczy..... Nie chcę sobie w przyszłości zarzucić że być może przez swoje irracjonalne zachowanie straciłam szansę na coś pięknego....

milczac
Autor: czaaarownica
21 sierpnia 2015, 09:13

Śnił mi się mój książę, mianowicie, że do mnie dzwonił.... do tego stopnia był ten sen realistyczny, że jak się obudziłam trzymałam telefon w dłoni. Nie chcę przyjąć tego do świadomości, ale ja tęsknie..... tęsknie za człowiekiem, który nigdy nie był dla mnie.... życie potrafi nam robić niespodzianki, stawiać ludzi na naszej drodzę całkowicie dla nas zakazanych.... staram się odgonić od siebie myśli o nim, ale cóż.... one we mnie są!! Pogodziłam się z faktem, że zawsze jego osoba będzie we mnie....ale dla dobra wszystkich... jego, mojego.... niech one tam zostaną.... stłamszone przez codzienność.... codzienność, która już nie będzie dzielona z nim....

 

 

Romeo wczoraj zaprosił mnie na weekend.... a ja nie mam ochoty się z nim widzieć. Zauważyłam, że mój entuzjazm co do jego osoby osłabł.... sama zastanawiam się dlaczego? Czy to zostało spowodowane tym, że rozmawiał o moim "problemie" i tak zawiódł moje zaufanie - co zostało mu wybaczone... wszakże każdy ma prawo do mniej logiczego zachowania.... czy tez świadomość, że znów będę toczyć walkę pt: zapominam że kochałam i byłam na swój sposób szczęśliwa z księciem.... czy może gdzieś coś we mnie jest i ma nadzieję.... nadzieję, że jednak będzie mi dane kiedyś.... na chwilkę.... być z księciem.... w końcu tyle lat mamy za sobą....a tego nie da się od tak skreślić, zapomnieć.... choć zdaję sobie sprawę, że decyzję, którą podjęłam.... robie coś najlepszego w swoim życiu..... znowu nachodzę mnie refleksję, których tak naprawdę nie chcę bo i po co.... skoro z góry oboje założyliśmy, że nigdy nam nie będzie dane.....no nic.... powtarzam sobie na głos, że to koniec, koniec bajki tysiąca i jednej nocy.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: uśmiech   melancholia  
20 sierpnia 2015, 20:39

Cały dzień dzisiaj w biegu z uśmiechem na ustach.... łapałam sie na tym, że dużą radość sprawiają mi rzeczy bardzo banalne... tak bardzo niedoceniane przez otoczenie. Być może dlatego, że mam duszę niepoprawnej romantyczki, baaaa....artystka - samouk..... ale miło, bardzo miło.... a na koniec dnia... kiedy dobijałam interesów.... przyszedł do mnie budowlaniec.... i z tekstem....że musiał zobaczyć.... mnie zobaczyć.... uśmiechnął się tak szczerze, że nie sposób było nie odwzajemnić tego uśmiechu.... więc jaki wniosek? Uśmiechajmy się!!! To nic nie kosztuję, a jaką ma moc!!

 

Romeo dzisiaj zaproponował bym do niego przyjechała.... jeśli tylko mam ochotę.... zablokował mnie tym.... po raz pierwszy albo od niepamiętnych czasów nie wiedziałam co mam powiedzieć..... wymigająco powiedziałam, to co napisałam powyżej..... powiedział, że może jutro? Hmmm..... sama nie wiem.... dzisiaj nie mam ochoty się z nim widzieć.... mimo, że dzień zaliczam do bardzo udanych.... jakoś gdzieś tam we mnie jest książę..... łapałam się, że o nim pomyslałam.....mianowicie czy bezpiecznie dotarł na miejsce.... tak, wiem.... co mnie to interesuję.... ale to tylko myśli..... póki co silniejsze ode mnie.... co nie ma wpływu na podjętą przeze mnie decyzję.

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: obawa   problem z alkoholem   samozaparcie  
19 sierpnia 2015, 20:50

Uffff..... no i mamy koniec dnia!!! Książę oczywiście dzisiaj dzwonił....ale tylko dzwonił.... od jutra spokój, a ja będę zbierać siły.... siły by być silniejsza i nie ulec swoim pokusą.... choć przyznam, że bardzo mnie korciło by go usłyszeć...

 

Jeśli chodzi o Romeo.... jak pisałam w poprzednich postach.... facet idealny.... dobry, dobrze wychowany... wow....ideał....i do tego kocha mnie, chcę związać się ze mną.... ale jak wspomniałam wcześniej pisałam o wadach i zaletach.... sama nie wiem czy ja świruję i doszukuję się czegoś....może wyolbrzymiam, choć nie wydaję mi się.... mianowicie... odkąd poznaliśmy się, rozmawialiśmy przez telefon on wspominał, że pije drinka... hmmm... pomyślałam sobie... po cięzkim dniu należy się chłopinie...i jakoś nie zwracałam na to większej uwagi.... do czasu kiedy teraz byłam u niego..... zaproponował mi drinka... nie bardzo miałam ochotę ale on nalegał.... więc poprosiłam słabego.... w sumie ja sączyłam go cały wieczór a on wypił dwa.... niby nic wielkiego prawda? Ale na następny dzień kiedy byliśmy na spacerze on również z zapytaniem czy będziemy "potrzebowali" czegoś mocniejszego na wieczór.... odparłam, że nie.....ale on zakupy zrobił... i wtedy zapaliła mi się lampka.... wróciłam myślami do naszych rozmów, do naszych weekendów..... i on zawszę mi mówił, że piję drinka...kiedy byłam u niego zawszę tak kończył dzień..... nie wiem czy powinnam się martwić... fakt - nie upija się...ale ja nigdy nie miałam do czynienia z ludźmi którzy mają tego typu problem.... a alkoholik działa na mnie jak płachta na byka.... taką mam awersję... zastanawiałam sie czy nie zapytać się go w prost.... ale jeśli jestem w błędzie powie, że doszukuje się czegoś...tym bardziej, że wczoraj przesadziłam z sarkazmem.... ale z drugiej strony takie atrakcję nie są mi potrzebne, w sumie nikomu nie są....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: refleksja   walka   zaufanie  
19 sierpnia 2015, 08:12

Dzięki wam zagłębiłam się w to co tak uporczywie chowam.... wczorajszy komentarz AM.... dosadnie napisała przed czym chcę się uchronić.... ja o tym wiem, że mam dziwny mechanizm zachowawczy.... jak jest dobrze to jest dobrze....ale jak już robi się coraz lepiej... ja po prostu wycofuję się.... szukam pretekstu by mieć powód... powód do tego by się chronić.... tak strasznie boję się cierpienia, że zamiast brać garściami co mi życie ofiaruję, w tym przypadku Romeo..... ja się cofam..... wiem, że to nie jest sposób na życie, zdaję sobie sprawę, że w ten sposób skazuję siebie na samotność.... i to nie jest tak, że zapomniałam o cierpnieniu.... o lzach, które wylałam przez księcia.... to właśnie to, że tak wiłam się z bólu, te setki łez....sprawiły, że to stało się dla mnie przestrogą..... boję się, że znów znajdę się w tej sytuacji..... a wiem, że już po tym się nie podniosę.... niby twarda ze mnie kobieta.... wszystkim służąca radą.....ale kiedy nas to dotyka... mnie.... najlepiej jest przyjąć pozycję bezpieczną.... typowe zachowanie tchórza.... chciałabym sięgnąć po więcej.... tym bardziej, że wiem, że Romeo mnie kocha....że chcę być ze mną... sprawia, że się uśmiecham, że czuję spokój.... a to już dużo, prawda?

Zbudowałam wokół siebie ogromny mur... mur, który ma mnie chronić.... ale tak naprawdę przed czym? Przed miłością? Przyjaźnią? Przed byciem szczęśliwą? Tłumaczę sobie żeby nie cierpieć... żeby nie płakać.... żeby już nigdy nie dostać po tyłku....ale na tym chyba polega to wszystko.... na podejmowaniu ryzyka.... w końcu w życiu musi być dobrze i niedobrze..... urozmaicenie.... wiem, że jeśli nam bardzo mocno na kimś zależy to ryzyko jest 50/50 ale to od nas samych zależy w którą strone ta szala się będzie przechylać.... póki co mam nadzieję, że jest wyśrodkowana.... pisałam wcześniej, że nie chce skrzywdzić Romeo....ale im bardziej się na tym skupiam to zmierzam w tym kierunku..... podświadomość... moja wada....analizator.... wszysto muszę poddać głębokiej analizie.... i zawszę brałam tą złą strone medalu.... każdy z nas ma przeciez wady....wady, które sprawiają, że dla nas wyjątkowa osoba staję sie idealna.... brzmi absurdalnie? Owszem..... ale dzięki temu jesteśmy wyjątkowi... nie chcę przez to powiedzieć, że powinniśmy mieć same wady... ale to jest czynnik naszej indywidualności..... który uwydatnia nasze zalety....muszę wyzbyć się  strachu - zaryzykować.... i przede wszystkim definitywny koniec z księciem....od dzisiaj ponowna walka.....walka o samą siebie....

 

 

Dziękuję wam....wszystkim.... wiele to dla mnie znaczy