Najnowsze wpisy, strona 30


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: rocznica   rok   definitywny koniec  
30 września 2015, 21:27

Dzień chłopca.... właśnie rok temu zadzwoniłam do mojego  księcia z wyrzutami, pretensjami...sama nie wiem w jak to nazwać, jedno wtedy było pewne... by mógł zagłuszyć, wręcz uleczyć mój ból, by przestał mnie ranić.... właśnie rok temu ON zaczął pracę w nowym środowisku, z dala ode mnie..... właśnie dzisiaj chciałam zakończyć definitywnie tą relację bez przyszłości by już nie dzwonił, nie przyjeżdżał.... właśnie dzisiaj ON miał wypadek.... Dzięki Bogu nic mu się nie stało choć patrząć na zdjęcia z samego wypadku to cudem uszedł z życiem.... ma swojego anioła stróża.... bo to był wypadek śmiertelny - niestety.... zauważyliście, że wychodzę z założenia, że nic nie dzieję się bez przyczyny.... właśnie dzisiaj ten szereg niefortunnych zdarzeń bo do tego dostałam mandat... można by rzec dziwne zbiegi okoliczności....w które i tak nie wierzę....Romeo był przy tej rozmowie - nie ukrywał, że mu się to bardzo nie podobało, choć nie rozumiem braku empatii z jego strony, bynajmniej w takiej sytuacji.....wiem, że się boi, że wiecznie będzie coś... że ON zawszę będzie nam towarzyszył w moim, naszym życiu..... i dlatego trzeba definitywnie odciąć grubą krechą się od przeszłości, dla zdrowia nas wszystkich.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: zmiany   czas   przyszłość   przeszłość  
29 września 2015, 22:21

3 miesiące upłynęły jak spojrzałam pierwszy raz w oczy Romeo, a pół roku jak zaczęłam pisać bloga wylewając krwawe łzy.... czas biegnie nieubłaganie....wznosząc nas na wyżyny, niżyny.... sprawiając, że się uśmiechamy czy też skrapiamy twarz łzami.... wszystko ma jednak jakiś cel wszak nic nie dzieję się bez przyczyny. Niby ktoś by powiedział, że to tylko mały odcinek czasowy żeby weryfikować zycie, ale tez można powiedzieć, że wystarczjący by w tym całym harmidrze odnaleźć siebie, choćby troszkę zrozumieć.... czy tez uświadomić sobie, że jest sie głupszym niż było do tej pory..... Ja przede wszystkim zrozumiałam, że odzyskałam siebie, tj tą część, którą książę wziął sobie bez pytania kosztowało mnie to wielę, w sumie nadal kosztuję, bo po tym wszystkim nic już nie będzie takie samo... niby ten sam rytualny poranek, niby ten sam widok z okna....ale nie ja... nie moje spojrzenie na rzeczywistość... na samą siebie....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: kocham   kocha   zakochani   happy end  
27 września 2015, 20:37

Standardowo rytualnie, delektuję się tym, że nie tak dawno byłam w objęciach Romeo...i znowu ten stan.... szczęśliwa a zarazem  przybita, że nie ma go obok mnie... chciał żebym została, ale nie mogłam, choć nie pragnę niczego więcej... powiedziałam mu o nocnej wizycie księcia.... bałam się, że źle to odbierze... ale odparł, że mi ufa.... chciał żebym opowiedziała mu dokładnie jak przebiegła jego wizyta.... i jednoznacznie odparł, że ON chcę mnie odzyskać.... wali mu się życie, z żoną nie układa mu się a ja zawszę byłam mimo wszystko i po mimo wszystko.... mam nadzieję, że to nic poza nami nie zmieni a zbliży nas do siebie..... bo ja zrozumiałam, że Romeo jest bardzo ważny, że chcę jego..... i wiem, że i on tego chcę....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: nocna wizyta   rzeszłość   czas na miłość  
26 września 2015, 20:04

Złoszcząc się na Romeo pomyslałam o godzienie 24:30.... wiem absurdalne, ale jednak tak było... mało tego rozmawiając z nim przez telefon powiedziałąm mu, że coś się o tej godzinie wydarzy.... 15 min przed wybiciem owej godziny życzyliśmy oboje sobie dobranoc. Już zasypiałam gdy 3 min po wspomnianej dziwnej godzinie zdzwonił telefon....to był ON, mój książę był pod moimi drzwiami, zmarznięty.... wpuściłam go do domku z pytaniem dlaczego do mie przyjechał, po co..... oczywiście odparł, że przyjechał po swój komin (ostatnio jak był zapomniał go wziąć) hmmm.... oddałam mu, ale ON powtarzał mi żebym mu powiedziała co ON właściwie tu robi.... no właśnie co?? Sama się go o to zapytałam.... źle się czułam w jego towarzystwie, sprawił, że dostałam olbrzymie wyrzuty sumienie względem Romeo.... zpytałam sie go czy bzykać mu się chcę, że przyjechał (250km plus drugie tyle bo prosto z pracy) odparł, że nie.... czy mnie kocha.... powiedział że bardzo, ale to bardzo mocno mnie lubi.... hmmm.... dość, pomyślałam i nie wiem kiedy się zorientowałam gdy słyszałam swój głos, który stanowczo na głos mówił, że oddałabym wszytsko żeby teraz w tym momencie zamiast niego był ze mną Romeo, że to jest mężczyzna, którego pragnę.... którego chcę..... nie interesowało mnie, że go krzywdzę.... już  nie teraz..... miał czas, mieliśmy czas na miłość....ale ON odepchnął mnie.... teraz to już ie istotnę.... jak szybko przyszedł tak szybko poszedł.... i nie zważałam, że zimno, że noc, że to ON.... po tym długo nie mogłam zasnąć, biłam się z myślami, choć z drugiej strony wiem, przekonałam się, że to już skończonę...zabił ON tą miłość....już nigdy nie będę jego..... tylko pytanie co na to Romeo bo wiem, że powinnien o tym wiedzieć......

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: emocję   cichy krzyk   irracjonalizm  
25 września 2015, 21:14

Emocje, emocję, emocję..... jakże one potrafią nam zagłuszyć głos rozsądku, do tego jeśli patrzymy przez pryzmat tego jak nas życie doświadczyło i z małej błahostki potrafimy zrobić niezłą awanturę, dąsdać się i karać ukochaną osobę, choć tak naprawdę tego nie chcemy. I tu się kłania wątek, o którym pisałam w wcześniejszym poście.... rozmowa czy tez brak jej, komunikacja werbalna, a do tego jeśli przez swojego własnego "focha" nie dopuścimy do głosu drugie strony mamy tak zwane ciche dni.... z drugiej strony one również są potrzebne, bo każdy z nas wie jak po tym jest cudowne godzenie się. Ale jak to się mówi, lepiej dbać o to co się ma i do takowych sytuacji nie dopuszczać. Choć wiem, że łatwo się o tym mówi czy też piszę, generalnie życie tak weryfikuję, że jak przychodzi co do czego to mamy ochotę eksplodować, a im bardziej nam na kimś zależy to tym bardziej jest zrozumiałe, dziwne okazywanie uczuć ale i zła strona tego medalu jest nam potrzebna do normalnego funkcjonowania. Więc jeśli zdarzają nam się takie sytuację ale nie nagminnie to nie ma czym się martwić.

 

I dzisiaj dzwonił mój książę marnotrawny, przez sytuację z jego ojcem nie mam sumienia nie odbierać i nie mówcie mi, że zwszę znajdzie się jakiś powód, bo zdaję sobie z tego sprawę i ta świadomość mnie przeraża. Zaobserwowałam, że jak tylko rozmawiam z nim to sytuacja z Romeo się pogorsza, tzn ja się czepiam, staję sie podejrzliwa, czyżby książę umiejętnie mną manipulował? Mam dość jego tj tych jego słów, że Romeo nie jest dla mnie.... i te jego słowa, że ja mam w życiu do spełnienia jedną mijsję, tzn że jestem nauczycielem, by nauczyć faceta jak być dobrym dla kobiety, ale nie dla mnie, bo mój los jest z góry skazany na samotność.... łzy mi poleciały, nie chciałam tego usłyszeć bo przeciez tak bardzo chcę być szczęśliwa i przy tym nie chcę być samotna, nikt nie chcę..... w ogóle gadał mi głupoty, że chciałby przyjechać do mnie.... na noc.... czy ON myśli, że po tym wszystkim mogłabym z nim... nie, nie, nie.... mimo wszystko, pomimo, że nadal jest gdzieś w moim sercu, niech się trzyma ode mnie zdaleka, od nas....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: złość   gniew   obojętność   samodestrukcja  
23 września 2015, 22:03

Telefon księcia conajmniej mnie zaskoczył. Szczerze mówiąc wcale nie spodziewałam się, że zadzwoni. Ostatnio ta akcja z jego ojcem totalnie go rozbiła... ale wracając do rozmowy telefonicznej. Dzwonił jakby nigdy nic, w sumie to z zapytaniem czy bym nie zorietntowała się w pewnym temacie, który go interesuję bo na zone nie ma co liczyć... hmm.... odparłam, że nie mogę rozmawiać, więc  się rozłączył, oddzwoniłam później, zbył mnie tekstem, że ciotka dzwoni - choć nigdy żadna ciotka do niego nie wydzwaniała. No i był dziwny, wręcz agresywny, taki nie mój.... cóż, sprawa się sama rozwiązuję... ON reaguję dziwnie, atakując mnie i zlewając, a ja nie mam zamiaru kiwnąć palcem by temu zapobiec.... dokononuję się samodestrukcja.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: rozmowa   telefon   komunikacja werbalna   komunikacja niewerbalna  
22 września 2015, 21:36

Brak umiejętności rozumowania doprowadza do konfliktów. Początkowo są to małe epizody, które przeradzają się niczym tsunami i nigdy nie wiadomo z jaką siłą uderzy. Każdy z nas broni swoich racji, rzecz zrozumiała, bo przecież posiadliśmy zasób komunikacji werbalnej. Choć i to sprawia trudność kiedy nie widzimy swojego rozmówcy, pozostaje nam tylko wyobraźnia, że słowa, które wypowiadane są w naszym kierunku i nie są aż tak dosadne... kłania nam się tu umiejętność czytania między wierszami uhm.... no tak, tylko  skąd pewność, że my w jakimś tam swoisty sposób nie tłumaczymy naszego rozmówcy.... bo można zadać sobie pytanie - hallo!!! Nie to  chcieliśmy usłyszeć.... większości przypadków bierzemy słowa wypowiadane jako złą lub dobrą monetę, wszystko zależne czego oczekujemy od naszej rozmowy, bo nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, że większości przypadków kieruję nami podświadomość i to właśnie ona sprawia, że mamy już obrana pewną pozycję, która jest odgórnie założona kiedy nawet nie słyszeliśmy swego rozmówcy. Teraz powinno paść pytanie dlaczego tak sie dzieję, skoro posiadamy tą wiedzę? Nie można by uprościć tego? Pewnie, że można. Samo pozytywne myślenie daję 50% szans na udaną konwersację, nooo ale nie da się przewidzieć, że poprzez rozmowe, zaznaczam, że kiedy rozmówcy nie widzimy -nie damy sie sprowokować, słowa odebrać jako atak.... a co w konsekwencji okazuję się, że wywodzi się to z troski.... pewnie, że lepiej jest kiedy rozmawia sie face to face bo każdy z nas niejednokrotnie powiedział, że to nie rozmowa na telefon....ale nie zawszę możemy sobie na to pozwolić i cóż, zostaje nam chwytanie za telefon i słuchanie, słuchanie przekazu, słów.... i przy tym trzymać emocję na wodzy.

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: smutek   tęsknota   rozgoryczenie   cierpie   abstrahując  
21 września 2015, 20:14

 

Dzisiaj zadzwoniłam do księcia by zapytać się o jego ojca, a tym samym jak ON się czuję. Pomimo tego ile przez niego cierpiałam jest mi go szkoda. Słychać w jego głosie, że cierpi, a ja....a ja nie wiem dlaczego, ale chciałabym mu jakoś pomóc. Tak, zaraz pomyślicie, że pozjadałam wszystkie rozumy bo niby dlaczego, skoro ON nie miał w stosunku co do mnie litości.... był zimny i wyrachowany a ja mimo wszystko nie potrafię być obojętna, za dużo mnie z tym człowiekiem łączyło - choć wiem, że ON by to abstrahował, abstrahuje mój stosunek do mnie.... wiem, że ON jest na mnie zły i choć nie przyzna się do tego bo jakby mogłoby być inaczej, ale jest zły na to, że układam sobie życie, że jestem szczęśliwa, że jestem kochana.... i że już nigdy nie będę jego... nie tak jak kiedyś....

 

Romeo wyjechał.... tęsknie...wysłałam mu zdjęcie z dedykacją, żeby zranił mnie mówiąc prawdę, ale nigdy nie pocieszał kłamiąc. Kwitując pocałunkiem, odczytał choć nie odpisał, mam nadzieję, że nie odbierze to na swój "wypaczony" sposób, bo właśnie to jest  głównym czynnikiem naszych nieporozumień mobilnych.... ale cóż, wierzę, że jest mądrym facetem.... bo ten tekst służy tylko po to by mógł lepiej mnie poznawać - skoro tak bardzo tego chcę..... oboje chcemy...