Archiwum czerwiec 2015, strona 2


milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: pisanie   poznawanie   lata  
16 czerwca 2015, 20:28

Niedługo minie 10 lat jak się poznaliśmy..... niby nic wielkiego, każdy czy też większość z nas ma za sobą wizytę na czacie. Wchodzimy na niego z różnych pobódek.... mniejszych czy większych ale jedno sumuję, nie mamy nic lepszego do roboty. Tak samo było ze mną.... siedziałam sama, poza granicami naszego kraju.... więc pomyślałam dlaczego nie.... po kilku nieudanych próbach rozmowy, napotkałam na mojego księcia.... od początku był ze mną szczery, nie ukrywając że ma żone i wtedy jedno dziecko.... doceniłam jego szczerość więc zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, z początku kilka dni umawialiśmy się na czacie....później GG..... a kiedy ja przestałam z tego komunikatora korzystać przeszliśmy na maile i wymieniliśmy się fotkami - cóż, nie ujął mnie wtedy kompletnie -nie mój typ, ale jednak lubiłam z nim prowadzić konwersację..... rozmawialiśmy o problemach życia codziennego, o naszych marzeniach wzlotach, upadkach.... w pewnym momencie z mojej strony kontakt zaczął zanikać.... nie odczuwałam takiej potrzeby by odpisywać na każdego maila, ale ON mimo tego cały czas pisał nie poddawając się bo jak wspomniał mi  w którymś mailu - nie miał nigdy prawdziwego przyjaciela..... i tak doszliśmy do tego, że ON 5 maili ja jeden..... i tak minęło nam 7 lat.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: złość   gniew   tęsknota   rozgoryczenie   pragnienie   smutek  
15 czerwca 2015, 19:12

Dzisiaj obsesyjnie myślę o tym by do niego zadzwonić, wiem że jest w pracy, że nie przystworzyłabym mu przez to kłopotów. Tęsknie za jego głosem, mogłabym zadzwonić z zastrzeżonego numeru, kupić nowy numer.... zrobić cokolwiek....ale nie, moja duma, która strasznie została urażona mi na to nie pozwala. Toczę zaciętą walką między sercem i rozumem....zadaję sobie pytanie co mi to da? Nic! Wiem o tym. NIc to nowego nie wniesie do mojego życia, a tylko się zdenerwuję, dorzucę sobie kolejnych drewienek by rozpalić płomień, który we mnie jest...bólu, tęsknoty i wielkiej niesprawiedliwości losu. Dlatego, że znam go.... gdybym zadzwoniła ON by odparł, że w końcu....że ile miał czekać...co chciałam przez to zyskać.... co chciałam....chcę by On coś zrozumiał, co miał, a co stracił bezpowrotnie.... później zapytałaby się co u mnie.... i zaczął opowiadać jak to nie ON zaczął pić z nowymi kolegami piwa, opowiadał by mi, że znów odwiedził rudą w barzę...  bo przeciez koledzy tak bardzo nalegali....że kontakt z nową znajomą nabiera na silę, bo przecież ona taka jest nieszczęśliwa a ON biedny samarytanin, musi jej przecież pomóc.... że z żoną bez zmian.... że śpią osobną....ale jak ją nabierzę ochota na seks, to go dosłownie wykorzytsuję.... jaki ON biedny pokrzywdzony miso..... musi pomagać całemu światu, bo przeciez tak trzeba.... a ja.... ja sobie poradzę!!! Prawda mój książe?? Zawszę musiałam sobie radzić..... kiedy prosiłam o pomoc....mówiłeś, że dam radę, że jestem silna.... ale zobacz.... wcale tak nie jest.... w momencie, kiedy oddałam Ci moje serce, zabrałeś wszystko, całą mnie.... moją siłę, moją kobiecość, mój zapał do życia.... przecież Ty tego nie potrzebujesz...więc proszę, błagam jak wtedy kiedy chciałam żebyś pozwolił mi odejść....oddaj mi to.... bo mnie już nie ma... zrujnowałeś mnie, to jest ten krzyż, który mówiłeś, że dane nam dźwigać? Ja nie mam sił....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: wspomnienia nadzieja pragnienie  
14 czerwca 2015, 19:56

Kolejny dzień pt siedzę, czekam i myślę...... w telefonie natrafilam na jego zdjęcia...taki nieporadny, zakomplesiony misio, mój książę. Ale im aktualniejsze zdjęcia widać w nim zmiane, pewność siebie, emanował nią.... wróciły wspomnienia z taką siłą jakby to wszystko działo się zaledwie przed chwilką.... Brakuję mi tego. Tego co się wtedy działo, jak się czułam, jak się uśmiechałam i jaki ON był.....na jednym zdjęciu leżał....wpatrzony we mnie z tym nieśmiałym uśmiechem i jego spojrzenie - przepełnione miłością...  poszłam dalej za ciosem....odpaliłam skype..... i ku mojemu zdziwieniu lub nie.....próbował tam też dzwonić.... zrobiło mi się ciepło na sercu....pomimo, że ostatnie połączenie było 20 maja....

milczac
Autor: czaaarownica
13 czerwca 2015, 20:59

Zawszę dążyłam do samodzielności, by nie być od nikogo zależna, by nie prosić się o jakąkolwiek pomoc, typowy indywidualista..... świadomie lub mniej odsuwałam od siebie ludzi, bo mi było tak dobrze, sama ze sobą....ale dzisiaj strasznie odczułam samotność, teraz czuję się opuszczona przez wszystkich i wszystko.... poczułam smak tego, że wśród ludzi można być również samotnym stąd fakt, że wolałam swoję towarzystwo...a dzisiaj, teraz brak mi kogokolwiek.... żeby tylko był i trwał w moim milczeniu....

 

Patrzę na piwo, które nie tak dawno otworzyłam i myślę, że tak nie wielę człowiekowi potrzeba by się stoczył...człowiek piję kiedy chcę zagłuszyć swój ból, człowiek piję by rozkręcić zabawę, człowiek piję by coś się działo, człowiek piję....zawszę jest jakiś powdód.....ale gdzie jest ta granica?

 

Tęsknie za nim....za nim całym.....dawał mi wszystko mimo, że miałam go tylko na chwilkę.... ciekawę co się u niego dzieję, uśmiecha się....myśli o mnie....zastąpił mnie inną kobietą.....tak bardzo chciałabym wiedzieć, że jest szczęśliwy, że cieszy się że tak się stało..... by mój ból, rozpacz, tęsknota nie poszła na darmo.... kusi mnie by do niego zadzwonić, napisać...cokolwiek... ale wiem, że nie mogę...mój ksiązę....

milczac
Autor: czaaarownica
12 czerwca 2015, 22:03

Dzisiaj pojechałam w miejsce naszego pierwszego spotkania....po co? Coś mnie tam ciągło.... podjechałam na parking pod galerią....wysiadłam z samochodu.... i stałam w tym miejscu gdzie ON do mnie przyjechał..... co prawda to spotkanie trwało kilkanaście minut.... łzy spływały mi po  policzkach.... przypomniałam sobie jacy oboje byliśmy wtedy zawstydzeni, onieśmieleni..... i ON pod wrażeniem mojej osoby..... dobrze, że padał deszcz.... obmywał moje łzy ale bólu nie mógł ukoić....wariatka? Tak! Miłość potrafi doprowadzić do szaleństwa.... obłędu..... Każda osoba, która zdradza swojego partnera, mówi to samo.....świadomie lub nie..... że jak mi źle w życiu, że jacy  jesteśmy nieszczęśliwi....że żona/mąż nie doceniają nas, nie spełniają naszych fantazji w łóżku.... że jest nam źle, że dosłownie wbijają nam drzazgę pod paznokieć.....ale...skoro tak nam niedobrze czy nie byłoby najprościej odejść? Tak! Ale trzeba wziąść pod uwagę, że ludzie którzy zdradzają to nie dlatego, że jest im źle.....ale dlatego, że mają wszystko.... i najzwyczajnie w świecie w dupie im się przewraca, szukają nowych doznań, adrenaliny.... bo monotonność tego nam nie zapewni....

Narzucenie sobie roli męczenika dla dobra dziecka? Co za bzdura.... bycie ze sobą na siłę tylko i wyłącznie dla dobra dziecka niekoniecznie jest dla niego dobre. Trzeba pamiętać, że dzieci są świetnymi obserwatorami, widzą lepiej niż my.....i lepiej żeby dziecko miało oboje szczęśliwych rodziców osobno niż dwoje pod jednym dachem skaczącym sobie do oczu....lub pałających obojetnością....

 

Mój książe jest teraz w domu, ze swoją rodziną.....z początku złą żoną, która nic nie robi....tylko surfuje po kanałach tv z kanapy..... później już nie była taka niedobra, kiedy chciałam go dla siebie.... i rola męczenika poświęcającego się dla dzieci skwitowała to wszystko..... i teraz moje szaleństwo.... mimo tego...ja nadal go chcę.... choć przez chwilkę.... tak jak wtedy....kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy...

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: refleksja  
11 czerwca 2015, 21:06

Zawszę narzekamy, że brakuję nam wiecznie czasu, odwlekamy swoję sprawy, potrzeby na potem bo żyjemy w biegu.....powtarzając, że jesli tylko będzie nam dana  choć mała chwilka dla siebie- zrobimy wszystko to co odwlekaliśmy....ale człowiek nie zdaje sobie sprawy ile marnuję czasu na nic nierobienie kiedy czuję, że jest w patowej sytuacji.... to jest ironia losu....pragniemy czegoś...a jak już to mamy to trwonimy, nie doceniamy.... i tak samo jest z miłością.... kochamy, mówimy to a mało kiedy okazujemy...ale to gesty są w tym wszystkim ważne..... najdrobniejsze.....choćby parzenie porannej kawy...wiedząc, że ukochana osoba ma jakiś tam juz ustalony rytuał a jednak mimo strachu i obawy, że poniesiemy klęskę....próbujemy, staramy się.... i to jest cudowne...mimo, że kawa nie smakuję ta jak ją sami przyrządzimy.... smakuję wtedy nie gorzej...a lepiej...jest z domieszką uczucia..... Każdy z nas powinien sie zatrzymać, teraz, tu w tym momencie...rozejrzeć się dookoła....spojrzeć z miłością na ukochaną osobę, uśmiechnąć się do niej.... to nic, że przed chwilką podniosła nam ciśnienie, bo setny raz nie można sie doprosić że śmieci nie są wyniesione.... to nie istotne, nie w tej chwili....doceniajmy to co mamy, nie pozwólmy by czas zwryfikował i pokazał nam co mieliśmy...... strata jest straszna.... a przecież można byłby tego uniknąć.... ja również mogłabym tego uniknąć.....mogłabym mieć namiastkę jego....niby nic....ale dla mnnie, w tym momencie to dużo....

milczac
Autor: czaaarownica
10 czerwca 2015, 21:55

 

Moje myśli dzisiaj krążyły  wokół wróżby..... może to dziecinne, śmieszne i że racjonalnie myślący człowiek by w to nie uwierzył, a jednak!

 

To były nasze ostatnie chwilę..... ostatnia rozmawa przez skype.... wziął o dziwo mój włos.... bo gdzieś się zaprzątał u niego w aucie, swoją obrączkę.... i wróżył......powiedział, że będę szczęśliwa ale nie będziemy razem, że ja go nie zdradzę .....a ON tak i nie będzie to żona...że uporządkuję swoje dotychczasowe życie....

Może nie powinnam się nad tym rozczulać.....ale jak wcześniej ON wróżył, to się sprawdziło......siła podświadomości mną kierowała, nami? W każdym bądź razie myślałam o tym, jego słowach.....tym, że jeśli go nie zdradzę.....a bede szczęśliwa...to będę sama....i samotność bedzie dawał mi ukojenie...odnajdę w niej sprzymierzeńca, bratnią duszę....szczęście..... Ale straszniejsza myśl od tego jest wizja jego z inną kobietą..... nie wiem, ale na samą myśl robi mi się słabo, mdli mnie..... i czuję ucisk w sercu..... boję się, bardzo sie boje tego..... że ON mnie o tym fakcie poinformuję......zgodnie z naszymi ustaleniami.....że będzie uczciwy....przyzna się.... i powie czy było warto.....Ale na chłopski rozum....już te ustalenia nie powinny obowiązywać.... bo i po co, skoro ja umarłam dla niego..... wiem, że jeśli bedzie w stanie mi to napisać..... to ja sie po tym nie podniosę....a ON chyba nie chcę mnie dobić.... czym ja się łudzę....ON pewnie nawet o mnie nie pomyśli.....widziałam, że był dostępny na zalądku mojego piekła...... był na chwilkę.....do mnie nie napisał..... cisza.....straszna cisza....a ja tu siedzę, czekam.....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: strach   paraliż  
10 czerwca 2015, 12:37

Życie tak szybko sie toczy, wszyscy gdzies się spieszą.... wyglądają jak robociki, wykonując to co muszą z automatu. Czuję jakby to wszystko toczyło się obok mnie, moje zycie....widzę, czuję.... mam odruchy zachowawczę, ale mam wrażenie, że mnie w swoim cielę nie ma..... prowadząc auto uzmysłowiłam sobie, że jadę, prowadzę....autoamtycznie....straszne to jest....tacy właśnie ludzie są zagrożeniem na drodze...wróciłam do domu, zamkłam za sobą drzwi i sie rozpłakałam.... bezsilność mnie dopadła i trzyma kurczowo w swoich szponach....chcę to pokonać, ale za każdym razem upadam.... upadek już nie boli, bardziej od tego co jest we mnie już nic nie zaboli.... bobrze mi tu...w moim azylu....