Ciąg dalszy moich rozmyśleń....jak juz wcześniej wspomniałam cholernie boję się przyznać głośno, że jestem szczęsliwa. To tak jakby w momencie kiedy to wypowiadam ktoś mi to zaraz chciał zabrać...zadając przy tym dotkliwy ból. Staram się patrzeć na mój związek z Romeo jego oczyma, to jak się zachowuję, co mówi i jak na swój sposób się stara.... może nie jest to czego bym oczekiwała, ale to jest to czego pragnę... zauważyłam, że jest dobrze, może nie najlepiej ale poprawnie..... wczoraj był u mnie, mimo, że miał zaplanowany wieczór słysząc mój głos, który totalnie był załamany przyjechał by mnie wesprzeć i utulić do snu.... to było cudowne, takie poczucie, że ktoś jest... może nie jest księciem ale jest moją żabką, która mnie kocha, chcę być ze mną i planuje przyszłość.... jest odpowiedzialny.....pokazuję mu jak on i mi, że możemy być parą idealną - idealną dla nas. A ja w to bardzo wierzę.... chcę by nam się udało..... pomimo, że mam świadomość tego, że niejedne raz się zawiodę coś mnie do niego ciągnie.... uwielbiam być w jego ramionach.....czuję się bezpieczna....tylko przeraża mnie jegno - moja przeszłość, na którą obecnie nie mam totalnie sił....