24 czerwca 2015, 18:31
Dzisiaj dostałam mój długo wyczekiwany sprzęt bym mogła spełnić swoje marzenie. I co z tego, nawet mnie to nie ucieszyło. Rozpakowałam, popatrzyłam i schowałam. Nie tylko to mnie utwierdziło, że straciłam radość życia, nie odczuwam radości z czegokolwiek.... jest to jest, nie ma to nie ma... bez różnicy.... obsesyjnie myślę o nim..... i w głowie wiruję tylko jedno pytanie....dlaczego?
Paranoja. Myśleć o kimś bez przerwy i mieć świadomość, że ta osoba o nas w ogóle nie pomyśli. Och te serdeuszko, takie małe głupiutkie... kiedy tylko się odzywa potrafi wywrócić nam świat do góry nogami. Kusząca jest perspektywa wyzbycia się wszelakich uczuć, życie byłoby prostrze i przede wszystkim bezbolesne. Pełen spokój, pełna harmonia..... ale czy wtedy człowiek kiedy jest spokojny, nie jest niewolnikiem uczuć jest szczęśliwy? Co to jest szczęście? Kiedyś wystarczyły mi promyki słońca kiedy co rano budziły mnie muskając delikatnie moją twarz... pamiętam jak zawszę podbiegałam do okna i uśmiechałam się - sama do siebie... łyk porannej kawy.... i wiedziałam, że ten dzień będzie cudowny.... zabrał mi wszystko ale nie ma co się dziwić skoro sama mu to oddałam.... prostę równanie...dają - bierzesz.... uhm..... tęsknota mnie przytłacza.... jak długo jeszcze będę odczuwać ten wyniszczający stan....