Najnowsze wpisy, strona 16


milczac
Autor: czaaarownica
29 stycznia 2016, 07:47

Jak to naprawdę z tym jest. Z tym, że będąc z drugą osobą która twierdzimy, że kochamy...okłamujemy czy też nie mówimy całej prawdy. Jakimi kierujemy się pobudkami? Dla dobra ogółu, związku czy też samego siebie? Skoro świadomie chcemy z kimś się związać czy to nie jest równoznaczne z tym, że jesteśmy szczerzy, lojalni? Czy to nie powinno być czasem tak, że jest to naturalny proces....że nie mamy z tym problemu bo kochamy? O związek trzeba dbać codziennie!!! Jakie jest błędne myślenie, że jeśli już kogoś mamy "na własność" nie zabiegamy o tej osoby względy bo niby po co- skoro ona już jest! I bagatela kocha mimo i pomimo wszystko....nie adorujemy ukochanej osoby a wręcz przeciwnie dajemy sporą dawkę krytycyzmu i wymagamy a sami nie dajemy z siebie nic oprócz tego, że jesteśmy obok a suma sumarą jesteśmy przy tym bardziej samotni niż jakbyśmy byli faktycznie sami. Tak, to jest najgorszy rodzaj samotności -być z kimś, patrzeć na tą osobę i totalnie jej nie czuć.....wczoraj miałam dziwne przeczucie, w nocy dziwny sen, a i poranek zweryfikował przypuszczenia....może to jest tylko moje domysły- mogą być mylne ale świadomość, że znów ze mnie zadrwiono bagatela oszukiwano sprawia, sprawia że nie czuje się fajnie...ale to później....później zadzwonie i wyjdzie czy mój ukochany poza tym że ukrywa kontakt z przyjacielem nie wiedząc dlaczego mógłby mieć też inną kobietę.....

milczac
Autor: czaaarownica
28 stycznia 2016, 17:33

Strasznie trzęsie mbie zimno. No ale co się dziwić. Kilka dni temu zachciało mi się relaksu na solarium. No może pomysł nie najgorszy tym bardziej że pogoda taka a nie inna ale żeby ba laika 14min?!! Nie to już przesada. Więc zamiast cieszyć się piękna opalenizną to ja jestem niczym raczek, obolały raczek ech...taka stara a jaka głupia! 

W ogóle to wczoraj rozmawiałam z Romeo....wątek jego płynności finansowej...hmmm....rozumiem go bynajmniej próbuje....zapytałam się go gdyby była taka ewentualność, no w końcu w życiu różnie bywa....gdyby musiał mnie utrzymywać...i wiecie jaka była odpowiedź heh wiem że już wiecie no ale do istoty...odparł że nie podjął by tego ryzyka....och...pan strateg w trudnej sytuacji mojej bo w końcu taka była spelulacja wypiął by się na mnie uhmmm jakie to dorosłe i odpowiedzialne. Choć odpowiedzialność to on ma- sam za siebie. Aż chcę się przywołać cytat z "Małego Księcia" -"....jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś..." widocznie nie wszyscy zdają sobie sprawę....ale to tylko dla mnie mobilizacja by nie daj Boże tak musiało być.... Nie wiem dlaczego ale po tej rozmowie odczułam, że jestem niczym zbędny balast....chciałam odejść...nawet szopkę strzeliłam by mieć jako tako pretekst....ale on przytulił mnie i powiedział, że gdyby mnie nie było w jego życiu sytuacja jego by się pogorszyła, że kocha....hmm...kocha ale radź sobie sama...no no.....mój bohater nie ma co.

No i w samym środku tego ogniska zadzwonił książę- ech ma wyczucie...no i co....odebrałam, a co! W końcu tak mi tego brakowało....ale dzisiaj wróciłam do mojej chorej normalności nim w roli głównej- milcze....kurczę czy tak zawsze będzie?

milczac
Autor: czaaarownica
27 stycznia 2016, 17:30

Jakie było moje zdziwienie kiedy na skrzynce mailowej zastałam wiadomość od księcia....pisał z zapytaniem czy nadal się dąsam....że nie wie czy może do mnie zadzwonić....nie chcę żebym bardziej przez niego cierpiała...czy...i urwał....a czy ja się na niego dąsam? Nie, wręcz przeciwnie pokusa żeby do niego zadzwonić czy też napisać jest wielka! Ale wiem, że powinnam to zostawić tak jak jest...kolejną próbę definitywnego końca daję nam los. Trzeba umiejętnie ją wykorzystać. Dla dobra wszystkich tj jego żony, dzieci....bo czy to jest dobre dla nas? Oboje na swój sposób odczuliśmy stratę....tyle lat nie da się od tak zapomnieć. Zresztą głupotą byłoby zapomnienie....mimo bólu jaki zaznałam są też pozytywne aspekty....dużo się nauczyłam, zrozumiałam....i mimo, że nigdy nam nie będzie dane być razem ON w mojej główce, w sercu jest....jak przekleństwo i zarazem jako dar os Boga....chowam te myśli głęboko we mnie bo wiem, że nie wolno sięgać po zakazany owoc....kuszący bo przecież było mi z nim dobrze....ale życie, życie postanowiło inaczej, na mojej krętej drodze pojawił się Romeo...na nim muszę się skupić...swoją nostalgie chowam, zamykam szczętnie na klucz...i milcze....milcze uśmiechając się bo mimo wszystko wszystko ma swój cel....

milczac
Autor: czaaarownica
26 stycznia 2016, 21:36

Pieniądze. Nie bez powodu się mówi chcesz zdobyć wroga to pożycz mu pieniądze! Wspomniałam wcześniej, że mam wrażenie że Romeo jest moim utrzymankiem. Że ta cała sytuacja mu się bardzo podoba. Bo ma wszystko bez najmniejszego wkładu ze swojej strony. Dzisiaj otwarcie mu powiedziałam jak sprawa wygląda z mojego punktu widzenia. Uhm....mine miał zniesmaczoną słuchał uważnie....zapytałam się czy tak wygląda jego życie, po pracy...przy herbacie i o suchym ryju....odparł, że pewnie by kolację zjadł by u siostry....pytam się ale ja jestem a on nie ma podstawowych składników czytać chleba....a on że nie stać go na moje odwiedziny! Chciałam jechać do domu...no bo po takim tekście co ja mam tu szukać...ale nie....pojechał do sklepu...jest chleb i zaraz zrobi jajecznicę...ech...bynajmniej skosztowałam jak to jest być biednym yyyy nie mieć co jeść? Uhm....a dwa dni temu kazał mi kupić czekoladę na chleb i to jeszcze biało-czarną...naturalnie za moje!!! Wyrachowanie? Zarzucił mi jak mogłam mu tak powiedzieć o nim...hmmm.....a jak inaczej nazwać jego podejście? 

 

Będziemy jeszcze rozmawiać -pójdę za ciosem!!!

milczac
Autor: czaaarownica
26 stycznia 2016, 14:03

Myślę o księciu. Mam ochotę do niego zadzwonić. Sama nie wiem po co. Usłyszeć go? Co robi a czego nie z żoną? To bezsensu! A może to moje sumienie się odzywa względem jego? Nie fajnie go potraktowałam....ale inaczej też nie mogłam. Cholera jest szansa wymazania go z życia - tym bardziej, że i ON sam się nie odzywa.....a ja tu takie myśli! A sio, sio....nie mogę o tym myśleć...by nie ulec....powinnam skupić się na Romeo, mam dzisiaj do niego jechać a ja bez ciśnienia...nie ogarniam samej siebie. Mam szanse by zapomnieć- uporządkować swoje życie, odciąć się definitywnie od przeszłości a ja co? Chcę chwycić za telefon. Masakra....muszę być twarda! Właśnie tak! 

milczac
Autor: czaaarownica
26 stycznia 2016, 04:47

Od kilku dni koszmary. Przeszłość mnie prześladuje!!! Do tego stopnia, że chciała mnie rozdzielić z Romeo...on płakał a ja czułam się bezsilna, bezsilna przez swój strach.... Romeo mnie obudził i tulił w ramionach....czułam się dobrze, wyciszyłam się.....

Zanim pojechał do pracy oznajmił mi, że musi wziąść urlop by spotkać się z córką....super! Prawda? Tylko, że ja się źle poczułam....dlatego iż miałam wrażenie ze moja osoba go tak absorbuje że nie ma czasu dla córki...jakbym była winna....a co jak co nie chcę być powodem że nie mają kontaktu....spróbuje zasnąć...mam jeszcze 1,5 h na sen....

milczac
Autor: czaaarownica
25 stycznia 2016, 21:31

Pokusy. Wystawiają nas na pokuszenie,  sprawdzają jakie jest nasze samozaparcie.....jaką mamy silną wole.... Ja dzisiaj wygrałam! Kusiło mnie by zadzwonić do księcia. Dlaczego? Bo po akcji z demonem z przeszłości zawsze w nim znalazłam ukojenie. Sprawiał że strach odpuszczał. Że czułam się silna...dawał mi poczucie że dam radę...wiem, że ti mnie nie usprawiedliwia...tym bardziej że mam mężczyznę obok siebie, który mnie wspiera....który chcę być ze mną- planuje przyszłość....cudowne uczucie. Stara się a ja to doceniam.....jestem szczęśliwa....bardzo....tak bardzo że boję się mówić to na głos...by znów nie spaść i się nie posypać. Swoisty strach...czy on zawsze będzie mi towarzyszył?

milczac
Autor: czaaarownica
24 stycznia 2016, 18:33

Miało być tak pięknie...ja...muzyka...alkohol....i co? I nic! Nigdzie nie byłam bo odezwał się demon z przeszłości....mimo upływu lat ja nadal mam w sobie ten dobrze mi znany strach....nie umiem się od tego uwolnić! Pragnę bardzo ale strach skutecznie paraliżuje mniee przed działaniem.....a nie pragnę niczego innego jak poczuć spokój, bezpieczeństwo....

Romeo był przy mnie kiedy całe piekło się rozgrywało...zachował się tak jak powinien. Jestem dumna z niego...choć boję się chwalić go bo nie chcę zapeszyć....od wczoraj jest cudownie - niech tak pozostanie!!!

A książę...zrobił zamieszania.....powiedziałam mu, że jest obłudny i nie odzywa się...prwbie skupia się na żonie....tak jak powinno być....choć twierdzi cały czas, że woli być ze mną niż z nią....że oddałby wszystko....taaaa jasne.....