Najnowsze wpisy, strona 25


milczac
Autor: czaaarownica
21 listopada 2015, 20:20

No i nadszedł ten czas kiedy Romeo jest u mnie, ze mną......Patrzę się na niego i widzę, widzę szczęście! Tak naprawdę człowiekowi nie jest tak dużo potrzebne pod warunkiem, że zatrzyma się, rozejrzy się dookoła i doceni to co ma. Bo mamy przecież tak wielę i nie mam tu na myśli dobrobytu materialnego bo to są przecież tylko rzeczy, tak właśnie tylko....dzisiaj są jutro niekoniecznie, a mieć przy sobie bliską osobą na której możemy polegać-  bezcenne. Czytając to pewnie można by zacząć kręcić nosem, że niby jak to? Fakt, jest powiedzenie, że jak bieda wchodzi drzwiami to miłość ucieka oknem....ale tu główny czynnik jest taki, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, doceniać osoby bliskiej tylko w patowej sytuacji wręcz ją oskarżać za niepowodzeia życiowe..... smutne realia życiowe bo w większości przypadków niestety tak jest. No ale nie ma co sie dziwić - najłatwiejsza forma, zgonić winnę na inną osobę.

Dzisiaj czeka mnie poważna rozmowa, wiem, że nie mogę jej preciągać w nieskończoność..... mam obawy, że kiedy Romeo pozna mroczną stronę mojej przeszłości to zmieni spojrzenie na moją osobę. Zdaję sobie sprawę, że jeśli tak to nastąpi to lepiej żeby to było teraz niż później, kiedy nasze emocję sięgną zenitu - jeśli bardziej jest jeszcze możliwe.... no cóż muszę się zebrać i otworzyć usta i nie ze zdumienia ale żeby slowa płynęły. być może będą raniły go ale ja wiem, czuję to, że to będzie balsam na moją zranioną duszę..... mam nadzieję, że  kwestię imienia mi wybaczy..... przeinaczył je.... a ja nie wyprowadziłam go z błędu.... mam nadzieję, że to nie rzuci cień na nas, na naszą przyszłość.... wiem,  podła jestem i przy tym nieuczciwa....

milczac
Autor: czaaarownica
17 listopada 2015, 22:04

Mimo barowej pogody dzień był stosunkowo udany, nawet o dziwo nie pokłóciłam się ani razu z Romeo, wręcz przeciwnie.... było naprawdę miło. Naszę rozmowy były jak na samym początku, ciepłę, żeyczliwe.... i utęsknione.... Romeo chcę przyjechać do mnie, hmmm.... niby nic w tym dziwnego, ale on ani razu nie był u mnie....baaa.....nawet nie wie gdzie mieszkam. Pewnie pomyślicie sobie, że dziwna sytuacja....ale jakże możliwa. Bardzo broniłam się przed tym, by nie powiedzieć jak się nazywam i adresu... nie chciałam by sytuacja się powieliła tak jak z księciem...ostrożna - za bardzo...a dlaczego on nie wnikał tyle czasu? Nie mam pojęcia.... wiem tylko jedno, że strasznie się tym denerwuję....

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: marzenia   euforia   patologia   mieszkanie razem  
15 listopada 2015, 20:04

Uczucie szczęscia miesza mi się z obawą przed nieznanym.... Rozmawiałam z Romeo o naszej ewentualnej przyszłości. Chcę żebym zamieszkała z nim, u niego, u mnie....czy też gdzie tylko chce, ważne by być razem. Znamy się niespełna 5 m-cy, a tu wizja zamieszkania razem....czy oby na to nie za wcześnie? Jedynie co nam to nieumożliwia to moja przeszłość, która nie powinna w ogóle się zacząć a co dopiero mieć rację bytu.... no ale cóż, jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, nikt nam za to głowy nie urwię.....ale urwać można za to, że żyję się w chorej sytuacji, mając świadomość patologii i nie robić nic w tym kierunku. Fakt, łatwo się mówi, nie podoba się, to wora ze dwora... ale to tylko teoria...w praktyce wszystko już całkiem inaczej wygląda, a jeśli w tym jest strach, strach że ktoś nam może zrobić krzywdę to wtedy tracimy całkowicie rozum.... to tak jakby szkoła przetrwania...robimy wszystko by dać radę- przetrwać ale jednak te ściany nas ograniczają i w konsekwencji sami zamykamy się w klatcę.....w klatce niespełnionych marzeń......

milczac
Autor: czaaarownica
14 listopada 2015, 07:42

Poranek przy kawie. Samotny poranek -Romeo jest w pracy. Tak wiem istnie romantyczny weekend. No ale cóż...niech to będą realia życia codziennego. 

Wieczorem dość poważnie dąsałam się na Romeo. Nie dlatego, że miałam taki kaprys, ale dlatego że ja już nie mam sił mu tłumaczyć, że nie ogarniam całej tej sytuacji, jego zachowania....mówię, tłumaczę a on i tak za moment robi swoje.... Choć przyznać muszę, że z jego strony były próby złagodzenia konfliktu. Uległam. Po raz kolejny na spokojnie powiedziałam, że nie można się tak zachowywać. Tu już nie chodzi tylko o mnie ale również o innych ludzi. Przyznał że wie i że tak bardzo mnie kocha, że chcę się dla mnie zmienić. Hmmm.....wątpię, że to możliwe ale na tą chwilę chcę bardzo w to wierzyć. Dlaczego? Zależy mi na nim! Tylko żeby nie okazało się, że to są znowu słowa bez pokrycia....

milczac
Autor: czaaarownica
13 listopada 2015, 20:12

Dzisiaj był pogrzeb taty księcia....naturalnie nie byłam. Macie rację. Dałabym tym sposobem mu satysfakcję, potwierdziłabym że nie jest mi obojętny. Choć tak naprawdę tak jest! Nie jest mi całkowicie obojętny. Tzn po tym wszystkim co razem przeżyliśmy nawet nie sposób inaczej, aczkolwiek nigdy już nie będzie jak było....sentyment z porażką a raczej poniżeniem daje mi słodko-gorzki posmak i dzięki temu wiem że to nie ma najmniejszych szans....tylko jak uwolnić się od tego? Skoro i ja wiem że zawsze będzie coś, ktoś.... A ja nie chcę naruszać swój spokój, swój jako tako poukładany świat czy też kłócić się przez to z Romeo....co do niego...jestem u niego. I wiecie co? Zanim zdążyłam do niego dojechać pokłóciliśmy się. Mianowicie o to, że Romeo nie ogarnia, że słowo zaraz to zaraz czy chwilka to jest chwika....brak mu wyczucia czasu i do tego jego słowa okazują się być bez pokrycia.... Niestety pomimo, że go uwielbiam to są takie cechy charakteru u niego że obawiam się czy to mi w przyszłości nie będzie przeszkadzać...kurczę wiem że możemy o tym porozmawiać ale także wiem, że to nic nie zmieni. On taki jest, a starych drzew się nie przesadza..... A czy mi starczy sił by to zaakceptować?

milczac
Autor: czaaarownica
12 listopada 2015, 11:00

Wczoraj się zaparłam i wyciszyłam telefon, zarzuciłam słuchawki na uszy i zatraciłam się w rysowaniu. Około 23 sprawdziłam telefon, a tam 20 nieodebranych rozmów, sms-y...od Romeo... zastanawiałam się czy oddzwonić czy też iść spać, ale pragnienie usłyszenia go, a tym bardziej uspokojeni jego wzięło górę.... powiedział, że bał się, że to koniec... że pomyslał, że widzę jak dzwoni, a mimo tego nie reaguję.... powiedziałam, że byłam zła.... bo zawszę to ja mam mieć czas kiedy on dzwoni, zawszę muszę być pod telefonem.... ale kiedy ja ostatnio zadzwoniłam do niego to nieźle mi się oberwało, że to nie ten moment, że sam zadzwoniłby i  takie bla bla bla..... kurczę, ja się naprawdę boję dzwonić do niego.... choć dzisiaj zaryzykowałam i zadzwoniłam, by życzyć mu miłego dnia i o dziwo był zadowolony... mam nadzieję, tego pragnę, ze będzie pomiędzy nami dobrze.

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: tęsknota   bezradność   smutek  
11 listopada 2015, 20:17

Po wewnętrznej walce z samą sobą postanowiłam jechać do Romeo. Pragnęłam tak bardzo zrozumieć tą chorą sytuację.... bo skoro on nie napiszę bo nie lubi jak twierdzi,  a rozmowy telefoniczne nie przynszą pożądanego efektu, a wręcz doprowadzają do kłótni.... więc trzeba  było sie osobiście pofatygować..... jednak i to nie przyniosło żadnego efektu, cały czas twierdzi, że mnie bardzo kocha, że chcę być ze mną juz na zawszę i pomimo, że wie, że mnie krzywdzi nie potrafi tego zrozumieć, a tym bardziej mi tego wyjaśnić.... oznajmiłam jednoznacznie, albo się będzie starał i zaprzestanie głupkowatego zachowania alo ja sie wycofuję.... bo mam wrażenie, że tylko daję a on bierzę i przy tym kręci nosem....obiecał się poprawić i że będzie walczył, hmm.... właśnie dał tego doskonały popis..... 3h temu zadzwonił oznajmiając, że na pół godziny jedzie do siostry i po powrocie do domu do mnie zadzwoni albo się spiszemy i przy tym się rozłączył!!! No no..... ma facet styl!!! No i co.... do tej pory cisza.... uhmm.... nie, p[rzepraszam, wysłał buźkę.... heh... cokolwiek ona ma znaczyć.... Rozumiem, że chcę spędzić czas z bliskimi, nawet jest to wskazane, ale po cholere wyznacza sobie czas kiedy do mnie zadzwoni a później nie wywiązuję się z tego, sam na siebie kręci bata, a później wywala oczy, że ja wykończona.... faktycznie, ludzie nie doceniają tego co mają.... a później zdziwieni, że gdy patrzą obok siebie tam nikogo nie ma, absurdlane nasze zachowanie!!!

Będąc u Romeo dzwonił książę, bardzo się dobijał, ale Romeo nie był zadowolony, napisał sms-a z informacją, że umarł mu tato.... poczułąm dziwny ucisk w sercu i złość na Romeo, że w takiej sytuacji okazał zadrość oznajmiając, że ON zawsze znajdzie jakiś pretekst by tylko do mnie zadzwonić. Kur**** umiera człowiek, a on nazywa to pretekstem.... totalna znieczulica!!!! Wróciwszy do domku zadzwoniłam do księcia z kondolencjami.... i zastanawiam się czy to byłoby w porządku, na miejscu, stosowne.... gdybym pojechała na pogrzeb??

milczac
Autor: czaaarownica
Tagi: tęsknota   miłość rani  
10 listopada 2015, 23:12

Rozmowa z Romeo nie przynosi upragnionego efektu. Cały czas moje słowa odbiera jako atak, a ja naprawdę nie mogę tego pojąć.... człowiek się stara, staję na rzęsach, a i tak nie jest to doceniane. A to bardzo boli. Powiedziałam mu co mnie boli, że tak nie chcę....a on w zapartę, że nie rozumie dlaczego mnie tak źle traktuję.... a ja tym bardziej. Poatarza, że mnie kocha, że tu się tu nic nie zmieniło, a jednak wie, że mnie rani.... kurczę czy ja zawszę muszę spotykać samych bardzo specyficznych osobników?? Mamy się jutro spotkać, jutro bo dzisiaj musi się wyspać.... ja pier****** nie widzieliśmy się trzy tygodnie a on mówi, że musi się wyspać, faktycznie okazanie miłości - o niczym innym nie marzyłam, żeby właśnie w ten sposób to okaywał!!!!